Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Warszawa: Dalszy ciąg procesu w sprawie wypadku, w którym zginęło pięć osób

0
Podziel się:

(dochodzi informacja o opinii biegłych)

(dochodzi informacja o opinii biegłych)

9.10.Warszawa (PAP) - Przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga kontynuowany jest w poniedziałek proces 29-letniego Mikołaja P., który w styczniu wjechał autem w przystanek autobusowy na Żeraniu, zabijając pięć osób. Przesłuchiwani są świadkowie, niewykluczone, że dojdzie do zakończenia procesu i mów stron.

Dwaj biegli, którzy przygotowywali opinię dotyczącą przyczyn wypadku, stwierdzili w poniedziałek, że zasadniczą rolę miało wykonywanie manewru zmiany pasa ruchu przy nadmiernej prędkości. Według ich oceny, samochód, w momencie gdy wpadł w poślizg, jechał z prędkością 93 km/h. Warunki drogowe tego dnia były trudne, na krawędzi jezdni zalegał zbity śnieg - od którego po wpadnięciu w poślizg odbiło się auto, na środku jezdnia była wilgotna.

Proces zaczął się w miniony czwartek. Oskarżony przyznał się wtedy do spowodowania wypadku i przeprosił rodziny ofiar oraz osoby, które zostały ranne.

"Codziennie myślę o tym. Przepraszam za to z całego serca" - podkreślił. Dodał, że dla niego to również ogromna tragedia. "Jestem świadomy swojej odpowiedzialności karnej, ale największą karą są dla mnie wyrzuty sumienia. Muszę żyć ze świadomością tego, co się stało. Straciłem wolność, rodzinę, normalne życie" - powiedział.

Dodał, że najważniejsze będzie dla niego przebaczenie ze strony bliskich ofiar. "To był wypadek. Ja tego nie chciałem. Gdybym wiedział, że może zdarzyć się coś tak strasznego, nie zrobiłbym prawa jazdy" - zaznaczył.

Prokuratura zarzuciła mu umyślne spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym ze skutkiem śmiertelnym, za co grozi do 12 lat więzienia. Z tą kwalifikacją nie zgadza się jego obrońca Tadeusz Wolfowicz.

Rodziny ofiar i osoby, które zostały ranne, domagają się odszkodowań i zadośćuczynień; część z nich złożyła stosowne wnioski w tej sprawie już w czwartek, inni zapowiadają procesy cywilne.

Zdaniem Wolfowicza, te odszkodowania będą bardzo duże i zostaną zasądzone albo bezpośrednio "z kieszeni" oskarżonego, albo wypłacą je towarzystwa ubezpieczeniowe (które później będą odzyskiwać je od Mikołaja P.).

Do tragedii doszło w styczniu. Oskarżony jechał fordem z prędkością ok. 100 km/h wiaduktem Trasy Toruńskiej w Warszawie, w miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 40 km/h. Podczas wyprzedzania auto uderzyło w krawężnik, odbiło się od niego i wpadło na przystanek autobusowy, na którym stało kilkanaście osób. Dwie z nich spadły z wiaduktu, ginąc na miejscu. Na przystanku zginął inny mężczyzna, a wkrótce po przewiezieniu do szpitala zmarł kolejny. Kilka godzin o życie walczyła młoda dziewczyna - jej również nie udało się uratować. Trzy osoby zostały ranne. (PAP)

pru/ pz/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)