Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Warszawa: Debata o szansach Ukrainy na demokratyczne wybory

0
Podziel się:

Przed wyborami parlamentarnymi władze Ukrainy muszą rozwiać obawy UE
dotyczące polityki wewnętrznej, a o jakości wyborów zadecyduje to, na ile formalnie istniejące
demokratyczne procedury będą przestrzegane - mówili w piątek uczestnicy konferencji w Warszawie.

Przed wyborami parlamentarnymi władze Ukrainy muszą rozwiać obawy UE dotyczące polityki wewnętrznej, a o jakości wyborów zadecyduje to, na ile formalnie istniejące demokratyczne procedury będą przestrzegane - mówili w piątek uczestnicy konferencji w Warszawie.

Wśród nich był ambasador Ukrainy w Warszawie Markijan Malski oraz deputowani do Rady Najwyższej (parlamentu) ze strony władzy i opozycji. Próbowali oni odpowiedzieć na tytułowe pytanie konferencji: czy wybory 28 października będą krokiem Ukrainy ku Europie.

"Nasi partnerzy ukraińscy chcą właśnie w Polsce rozmawiać o problemach dotyczących systemu demokratycznego (...). Ukraina jest teraz w trudnym punkcie - Europa ma szereg uwag dotyczących sytuacji wewnętrznej, procesu i uwięzienia byłej premier Julii Tymoszenko" - powiedział PAP Jan Malicki ze Studium Europy Wschodniej, organizatora konferencji po stronie polskiej.

Dyrektor ODIHR (Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE) Janez Lenarczić wskazał, że na Ukrainie, jak i poza nią, powstało wrażenie "wybiórczego stosowania prawa i procesów motywowanych politycznie" po skazaniu w ub. roku Tymoszenko na siedem lat więzienia. "To wrażenie jest poważnym wyzwaniem (dla Kijowa)" - mówił szef ODIHR.

Oświadczył, że biuro otrzymało oficjalne zaproszenie na obserwację wyborów od władz Ukrainy. Ambasador Malski zadeklarował, że Ukraina jest gotowa przyjąć "maksymalną liczbę obserwatorów".

Kost Bondarenko z Instytutu Ukraińskiej Polityki - organizatora spotkania ze strony ukraińskiej - przestrzegł przed postulatami nieuznawania wyborów w razie nieuczestniczenia w nich Tymoszenko. Wyraził opinię, że izolowanie Ukrainy w tym wypadku byłoby "świadomym lub nieświadomym popychaniem jej w kierunku Rosji".

"Niestety, są sygnały, które powodują, że społeczność międzynarodowa jest zaniepokojona tym, co dzieje się na Ukrainie" - mówił Jan Piekło z fundacji PAUCI. Jak wskazał, w ocenie amerykańskiego Freedom House Ukraina spadła do poziomu kraju "częściowo wolnego".

"Rozkręcanie namiętności wokół wyborów, które odbędą się za siedem miesięcy, postrzegam jako technologię polityczną" - argumentował Ołeh Zarubinski z uczestniczącego w koalicji rządowej Bloku Wołodymyra Łytwyna. Jego zdaniem, kryzys dialogu wewnątrzpolitycznego zaczął się na Ukrainie w 2004 r., po zwycięstwie pomarańczowej rewolucji. "Jestem przedstawicielką władzy (...). Jak nikt jesteśmy zainteresowani tym, by wybory odbyły się w sposób demokratyczny i zostały uznane przez społeczność międzynarodową" - przekonywała deputowana z rządzącej Partii Regionów Julia Lowoczkina.

"Na Ukrainie największym obiektywnym problemem jest kwestia stosowania prawa" - mówił Serhij Rachmanin z tygodnika "Dzerkało Tyżnia". Wskazał na przypadek, gdy zarejestrowany przez komisję wyborczą kandydat został następnie zdyskwalifikowany przez sąd. "Sądy ukraińskie, które nie są niezależne, praworządne ani demokratyczne, przetworzyły się w sklep, w którym można kupić wszystko - (...) uprawomocnić przejęcie (firmy), budowę domu na terenie, gdzie budować nie można, i dokonać rozprawy politycznej" - wskazał. Sąd staje się "skutecznym sposobem walki z demokratycznością wyborów, mimo, że sama ordynacja wyborcza jest dość demokratyczna" - mówił.

Większość uczestników oceniała raczej pozytywnie ordynację wyborczą przyjętą w 2011 r., wprowadzającą system mieszany: 50 proc. mandatów obsadzanych w wyborach proporcjonalnych, 50 proc. w okręgach jednomandatowych.

Sama ordynacja nie jest antydemokratyczna, problem leży w praktyce - przyznał Wołodymyr Fesenko z Ośrodka Stosowanych Badań Politycznych "Penta". Zauważył, że istnieje ryzyko presji ze strony administracji państwowej, by zapewnić pożądany wynik w wyborach oraz kupowania głosów. Na możliwość wysuwania "pseudoopozycyjnych kandydatów" wskazywał Ołeksandr Czernenko z Komitetu Wyborców Ukrainy.

Dyskutanci mówili też o wielkiej nieufności społeczeństwa do władzy oraz polityków w ogóle. "Społeczeństwo ukraińskie oczekuje systemowej rotacji elit politycznych" - podkreślił działacz społeczny Dmytro Spiwak.

"Pojęcie obowiązku kandydata wobec wyborców w ogóle u nas nie istnieje. (...) Dopóki nie będzie maksymalnie przejrzystych programów (wyborczych), bezpośredniego związku między wyborcami a politykami, wyborcom będzie obojętne, w jaki sposób odbywają się wybory - nie wszystkim, ale ich bardzo wielkiej części, która jest rozczarowana politykami" - powiedział Rachmanin.

Według Jewhena Kopatko ze Spółki Socjologicznej R&B Group niespełna połowa Ukraińców deklaruje udział w wyborach. (PAP)

awl/ ap/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)