Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Wiceprezydent Świętochłowic podejrzany o korupcję

0
Podziel się:

W związku z podejrzeniem żądania korzyści majątkowych funkcjonariusze
Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymali zastępcę prezydenta Świętochłowic - podała w
czwartek rzeczniczka ABW ppłk Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska.

W związku z podejrzeniem żądania korzyści majątkowych funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymali zastępcę prezydenta Świętochłowic - podała w czwartek rzeczniczka ABW ppłk Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska.

Zastępca prezydenta jest czwartym podejrzanym w postępowaniu, które od listopada ubiegłego roku nadzoruje Prokuratura Rejonowa w Bytomiu. Zarzuty korupcyjne usłyszał w nim także m.in. prezydent Świętochłowic Eugeniusz Moś i sekretarz miasta Jolanta S.-K. Prezydent do dzisiaj przebywa w areszcie, sekretarz została z niego zwolniona kilka tygodni temu.

Szef bytomskiej prokuratury Artur Ott powiedział w czwartek PAP, że zastępcy prezydenta postawiono żądania korzyści majątkowej. Zasłaniając się dobrem postępowania, śledczy nie ujawniają, za co miała być żądana ta łapówka, od kogo ani też w jakiej wysokości.

Wiceprezydent nie przyznał się do winy. Pozostanie na wolności za poręczeniem majątkowym w wysokości 30 tys. zł, będzie pod dozorem policji, został też zawieszony w wykonywaniu funkcji zastępcy prezydenta miasta - poinformował Ott.

Za zarzucone mu przestępstwo - żądania korzyści majątkowej w związku z pełnieniem funkcji publicznej - może grozić kara do 10 lat pozbawienia wolności.

Prezydent Moś, a także sekretarz Świętochłowic Jolanta S.-K. zostali zatrzymani w styczniu tego roku. Według śledczych w jednym przypadku podejrzani żądali 100 tys. zł i przyjęli 25 tys. zł. Innym razem prezydent i sekretarz mieli żądać kwoty "równoważnej 15-krotności 40 proc. z miesięcznego wynagrodzenia brutto" osoby, od której żądano łapówki.

W tym przypadku urzędnicy - zdaniem prokuratury - przyjęli 70 tys. zł. Pieniądze miały trafić do prezydenta za pośrednictwem sekretarza miasta - wynika z ustaleń śledztwa. Prokuratura, zasłaniając się dobrem postępowania, odmawia podania informacji, za co miały być te łapówki. Po zatrzymaniu podejrzani nie przyznali się do winy.

W połowie kwietnia, po wniosku prokuratury, sąd przedłużył Mosiowi areszt o kolejne dwa miesiące. Prokuratura pierwotnie wystąpiła do chorzowskiego sądu o przedłużenie aresztu także Jolancie S.-K., w ostatniej chwili jednak go wycofała, a kobieta wyszła na wolność. "Wycofaliśmy nasz wniosek, po tym jak podejrzana złożyła wyjaśnienia. Uznaliśmy, że ustały przesłanki do dalszego stosowania tego środka zapobiegawczego" - wyjaśnia Ott.

Rodzina aresztowanego prezydenta od początku wyrażała opinię, że sprawa ma charakter polityczny, a zarzuty wobec niego nie potwierdzą się. Według córki prezydenta Eugeniusz Moś był od dłuższego czasu "nękany tajemniczymi telefonami" i zastraszany. Według rodziny nie było potrzeby zatrzymywania Mosia, ponieważ wezwany sam zgłosiłby się do prokuratury. Córka prezydenta zadeklarowała wpłatę 50 tys. zł na konto fundacji walki z korupcją (miałaby wskazać ją prokuratura), jeżeli sąd orzeknie "o bezwzględnej winie" prezydenta. (PAP)

kon/ bno/ bk/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)