Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Wielkopolskie: Rozpoczął się proces b. funkcjonariusza UB

0
Podziel się:

Przed sądem w Ostrowie Wlkp. rozpoczął
się we wtorek proces Władysława K., oskarżonego o fizyczne i
psychiczne znęcanie się w 1946 r. nad dwoma aresztowanymi wówczas
członkami miejscowej organizacji antykomunistycznej.

Przed sądem w Ostrowie Wlkp. rozpoczął się we wtorek proces Władysława K., oskarżonego o fizyczne i psychiczne znęcanie się w 1946 r. nad dwoma aresztowanymi wówczas członkami miejscowej organizacji antykomunistycznej.

83-letni dziś Władysław K. był funkcjonariuszem Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Według IPN, w czasie prowadzonych o różnych porach dnia i nocy przesłuchań, zmuszał pokrzywdzonych - Władysława P. i Mieczysława N. - m.in. do klęczenia na krześle i bił ich gumową pałką po piętach, plecach i ramionach.

Jak wynika z oskarżenia, jednemu z aresztowanych Władysław K. przytrzaskiwał dłoń drzwiami od szafy, zamykał go również w celi zalanej wodą. Drugiego aresztowanego zamykał m.in. w ciemnej, ciasnej celi.

P. i N. zarzucano w 1946 r. udział w organizacji wchodzącej w skład Wielkopolskiej Samodzielnej grupy Operacyjnej "Warta", która miała na celu "obalenie demokratycznego ustroju Państwa Polskiego".

We wtorek, w pierwszym dniu procesu, sąd wysłuchał aktu oskarżenia przedstawionego przez prokuratora Andrzeja Gałaja z IPN. Zeznawali także pokrzywdzeni, oskarżony i kilku z dziesięciu świadków tamtych wydarzeń.

Podobnie jak w śledztwie, Władysław K. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. "Nie znam pokrzywdzonego N., nigdy go nie widziałem. W okresie, w którym doszło do rzekomych czynów, pracowałem w Wojskowej Komendzie Poborowej i nikogo nie przesłuchiwałem" - mówił oskarżony. Twierdził, że nikogo też nie bił i nie słyszał, aby robił to któryś z funkcjonariuszy Urzędu.

Władysław K. przyznał się jedynie do zatrzymania P., gdy ten stanął przed komisją poborową. "Zatrzymałem go, ponieważ P. był poszukiwany listem gończym za przestępstwa kryminalne" - mówił.

Pokrzywdzeni twierdzą, że dobrze pamiętają Władysława K. i czyny, jakich się dopuścił. "Byłem tak mocno pobity, że nie mogli mnie rozpoznać nawet najbliżsi" - mówił N. Podobnie jak P., w 1946 r. nie przyznał się do winy i został wypuszczony z aresztu.

W późniejszych latach obaj mężczyźni mieli trudności ze znalezieniem pracy. "Byliśmy pomijani w nagrodach i premiach" - powiedział PAP Mieczysław N.

Władysław K. pracował w Urzędzie od października 1945 r. do sierpnia 1948 r. Grozi mu kara do 7,5 roku więzienia.

Kolejną rozprawę sąd wyznaczył na 15 marca.(PAP)

zak/ wkr/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)