Piotr Wojciechowski, prozaik, b. prezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, o zmarłej w środę wieczorem Wisławie Szymborskiej:
"Ja się zetknąłem raczej z jej dziełem niż z jej osobą. Ale to, co było bardzo charakterystyczne dla niej, dla jej poezji to przezroczystość, z jaką przechodziła w tłumaczenia.
Często posługiwałem się w pracy ze studentami obcojęzycznymi tłumaczeniami jej poezji - one były w tak oczywisty sposób poetyckie i zrozumiałe we wszystkich językach. To była poezja, która była jakby stworzona do tego, żeby ją tłumaczyć, (...) to (było) głębokie wnikanie w sytuacje ludzkie, pełne dowcipu, a jednocześnie filozoficznego namysłu.
W przypadku poetów to nie jest tak, jak w przypadku innych odchodzących ludzi - po prostu poeta trwa, jest obecny. Tym bardziej, że ona zawsze wycofywała się z sytuacji uroczystych, podniosłych (...) jakby zostawiając swoją poezję i odchodząc ze swoją osobą na ubocze.
Wspierała, wiem dobrze o tym, kolegów z krakowskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, finansowała wynajmowanie przez nich lokalu, ale zawsze z niesłychaną dyskrecją, poczuciem humoru, dystansem, uważając to za coś zupełnie oczywistego.
O rankingi można pytać krytyków, ja jestem prozaikiem, ale dla mnie jej twórczość była bardzo ważna z punktu widzenia tego, co się nazywa tożsamością, czyli tego, jak ludzie rozumieli samych siebie poprzez różne sytuacje.
Był taki jej wiersz +Wszelki wypadek+, który był lapidarnym streszczeniem milionów polskich życiorysów - tych wszystkich, którym udało się przejść przez obozy, łagry, wojny, powstania, front (...) to było takie cudownie proste uogólnienie doświadczenia milionów ludzi". (PAP)
son/ jbr/