Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Wyrok w procesie J. Kaczyński - Agora za dwa tygodnie

0
Podziel się:

Przeprosin i 50 tys. zł żąda od Agory
Jarosław Kaczyński za sugestie "Gazety Wyborczej", że jako premier
mógł popełnić przestępstwo w sprawie swego zarządzenia o zasadach
niszczenia dokumentacji ABW. Agora odrzuca te zarzuty. Wyrok - 21
października.

Przeprosin i 50 tys. zł żąda od Agory Jarosław Kaczyński za sugestie "Gazety Wyborczej", że jako premier mógł popełnić przestępstwo w sprawie swego zarządzenia o zasadach niszczenia dokumentacji ABW. Agora odrzuca te zarzuty. Wyrok - 21 października.

We wtorek Sąd Okręgowy w Warszawie na jednej rozprawie przeprowadził cały proces. Przesłuchano Wojciecha Czuchnowskiego - autora artykułu pt. "Co tam niszczą w ABW?" z 6 listopada 2007 r. i Jarosława Kaczyńskiego, który stawił się na rozprawie. Potem głos zabrali pełnomocnicy stron - reprezentujący b. premiera mec. Antoni Łepkowski i mec. Piotr Rogowski - prawnik Agory.

Powodem cywilnego procesu o ochronę dóbr osobistych był artykuł "GW" pt. "Co tam niszczą w ABW?" o zarządzeniu premiera J. Kaczyńskiego z 23 października (wydanym dwa dni po przegranych przez PiS wyborach - PAP) o zasadach niszczenia nieprzydatnej dokumentacji w ABW.

"GW" pisała, że może to być sposób dla ABW na pozbycie się dowodów nielegalnych operacji służb specjalnych, np. z operacji CBA w resorcie rolnictwa. Według "GW" zarządzenie pozwala niszczyć na bieżąco i praktycznie bez śladu tzw. dokumenty legalizacyjne (czyli fałszywe dokumenty funkcjonariusza w czasie tajnej akcji). Cytowany przez "GW" ekspert sejmowej speckomisji uznał, że premier, zezwalając na niszczenie takich dokumentów, przekroczył uprawnienia, bo nie ma takiej delegacji w ustawach.

J. Kaczyński zapewniał wtedy, że nie wydawał żadnych decyzji administracyjnych o niszczeniu konkretnych dokumentów ABW, a tylko podpisał rozporządzenie, które było zaopiniowane przez komisję ds. służb specjalnych i zapełniało lukę prawną. "Wytoczę proces +GW+ z tego względu, że na pierwszej stronie oskarżyła mnie w istocie o przestępstwo, nie mając do tego najmniejszych podstaw" - zapowiadał.

W ponad 30-stronicowym pozwie J. Kaczyński żąda od Agory przeprosin w ramkach 15 na 15 cm na pierwszych stronach "GW" i "Rzeczpospolitej" za "nieprawdziwe i zniesławiające zarzuty" wobec ówczesnego premiera. Agora miałaby też przyznać, że fałszywe twierdzenia naraziły J. Kaczyńskiego na utratę wiarygodności i zaufania niezbędnego do działalności publicznej. Do pozwu dołączono oświadczenia kierownictwa ABW stwierdzające, iż do czasu artykułu "GW" nie dokonano żadnych zniszczeń dokumentów.

"Proces legislacyjny dotyczący wydania tego zarządzenia trwał ponad rok" - oświadczył były premier przesłuchiwany we wtorek przez sąd. Podkreślał, że miał on jako premier prawny obowiązek wydania takiego zarządzenia, bo nie miała go funkcjonująca od ponad trzech lat ustawa o ABW. "Gdybym nie wydał takiego zarządzania, można by mi stawiać zarzut, że nie dopełniłem ciążącego na mnie obowiązku" - dodał przyznając, że zarządzenie podpisał dwa dni po wyborach, bo przed nimi był "bardzo zajęty w związku z kampanią wyborczą".

Według J. Kaczyńskiego trzeba było uregulować jakoś kwestię niszczenia dokumentów legalizacyjnych, bo taką kategorię dokumentów wprowadziła ustawa o ABW, a nie było jej we wcześniejszej ustawie o UOP. To do tej ustawy odchodzący premier Jerzy Buzek w październiku 2001 r. - kilkanaście dni po wyborach, które jego formacja przegrała - wydał analogiczne zarządzenie, ale nie obejmujące sprawy "dokumentów legalizacyjnych". "Jakoś wtedy nikt się nie interesował tym, że odchodzący premier podpisuje coś takiego" - mówił powód.

Zdaniem byłego premiera, artykuł jest ściśle związany z karykaturą, na której przedstawiono właśnie jego, z miotłą, którą zamiata śmieci pod dywan. "Motyw zamiatania śmieci występował w polskiej ikonografii po wojnie, gdy jako śmiecie przedstawiano AK- owców" - dodawał J. Kaczyński.

Wcześniej przesłuchany Czuchnowski - spytany, kto jest na karykaturze - powiedział, że mężczyzna z miotłą w jesionce i kapeluszu to agent służb specjalnych, "który w metaforyczny sposób robi po sobie porządki". Wcześniej zeznawał, że po depeszy PAP z 5 listopada 2007 r. omawiającej zarządzenie premiera zainteresował się szczególnie datą wydania dokumentu. "Naturalną uwagę wzbudzają wszelkie czynności ustępujących władz - nominacje, zmiany prawa..." - mówił.

Czuchnowski zeznał, że zwrócił się o opinię na temat zarządzenia do eksperta - b. funkcjonariusza UOP oraz ABW i wskazał on, że niepokój budzi dopuszczenie w nim możliwości niszczenia dokumentów legalizacyjnych. "Wszystko to znalazło się w tekście, podobnie jak relacje z konferencji prasowej premiera Kaczyńskiego, w której zarzucił nam nieprawdę. Opublikowaliśmy też wypowiedź posła z sejmowej komisji ds. służb specjalnych, który przyznał, że komisja - opiniując projekt zarządzenia - nie zwróciła należytej uwagi na te kwestie" - dodał dziennikarz.

Mec. Łepkowski wnosząc w imieniu powoda o uwzględnienie pozwu zarzucał "Gazecie Wyborczej", że opublikowała tekst godzący w dobre imię, cześć i godność J. Kaczyńskiego, któremu w istocie zarzucono przestępstwo. "Już sam tytuł jest oszczerczy. Pytanie +co tam niszczą w ABW+ świadczy bowiem, że coś niszczą. To tak jakby pytać +kiedy pan przestanie bić żonę+ albo +czym pan bije żonę+" - przekonywał adwokat, dodając, że na podstawie tego przepisu nie zniszczono żadnego dokumentu, o czym świadczą pisma z ABW.

Odnosząc się do samego żądania pozwu - 50 tys. zł na cel społeczny - mec. Łepkowski uznał je nawet za zbyt małe, w porównaniu z potencjałem Agory i zasięgiem oraz opiniotwórczością "Gazety Wyborczej".

"Zachodzi pytanie, czy żądanie 50 tys. zł jest rzeczywiście na cel społeczny, czy może dla +swoich+" - replikował mec. Rogowski wskazując, że celem społecznym nie jest np. pomoc ubogim, ale fundacja "Solidarna Wieś", we władzach której zasiadają byli politycy Porozumienia Centrum.

Mec. Rogowski uznał też, że nie ma mowy o naruszeniu jakichkolwiek dóbr osobistych Jarosława Kaczyńskiego i w ogóle zachodzi prawna wątpliwość, czy może on żądać, by przepraszano go jako byłego premiera. "Do wystąpienia z takim żądaniem prawo ma jedynie urzędujący premier" - podkreślił.

Prawnik Agory uznał też, że nie mieści się w standardzie demokratycznego państwa pozywanie gazet przez polityków, skoro mają oni do dyspozycji cały aparat biur prasowych i mogą zwoływać konferencje, by tak odpowiadać na zarzuty mediów. "Prasa zaś jest od tego, by patrzeć władzy na ręce. Jeśli pan Kaczyński tego nie rozumie, to nie zna też standardu demokratycznego państwa" - dodał mec. Rogowski.

Jego zdaniem pozew J. Kaczyńskiego jest jedynie jego odpowiedzią ma pozew Agory przeciwko niemu. Wydawca GW żąda od b. premiera przeprosin i wpłaty 50 tys. zł na cel społeczny za jego słowa o związkach Agory z postkomunistyczną oligarchią oraz za porównanie "GW" do "Trybuny Ludu" z 1953 r. Wyrok w tym procesie Sąd Okręgowy ogłosi 14 października. Tydzień później - w tej sprawie. (PAP)

wkt/ wkr/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)