Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Żaden z oskarżonych za prześladowanie Stemlera nie przyznaje się do winy

0
Podziel się:

Żaden trzech oskarżonych w procesie o
bezprawne pozbawienie wolności w połowie lat 50-tych Józefa
Stemlera, b. wiceministra informacji z Delegatury Rządu na Kraj,
nie przyznał się przed sądem do winy.

Żaden trzech oskarżonych w procesie o bezprawne pozbawienie wolności w połowie lat 50-tych Józefa Stemlera, b. wiceministra informacji z Delegatury Rządu na Kraj, nie przyznał się przed sądem do winy.

W wtorek przed sądem prokurator warszawskiego oddziału IPN odczytał uzasadnienie aktu oskarżenia przeciw b. prokuratorowi Józefowi Chorzątkowskiemu, b. wicedyrektorowi departamentu śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, Wiktorowi Leszkowiczowi oraz b. sędziemu Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie, Jerzemu Godlewskiemu.

Oskarżonym zarzucono niedopełnianie obowiązków przy kontroli zasadności i terminowości stosowania i przedłużania aresztowania Stemlera. Grozi im do 10 lat więzienia.

W marcu 1945 r. Stemler został aresztowany i wywieziony do Moskwy, gdzie sądzono go w ramach procesu 16 przywódców polskiego państwa podziemnego. Był jednym z czterech uniewinnionych, ale po powrocie do Polski wszczęto przeciwko niemu śledztwo dotyczące gromadzenia i przekazywania informacji stanowiących tajemnicę wojskową i państwową - do 1951 r. Stemler był szefem przedstawicielstwa Kongresu Polonii Amerykańskiej w Warszawie.

W lutym 1951 r. został zatrzymany i aresztowany na trzy miesiące, jednak formalna decyzja o tym aresztowaniu została podjęta nie - jak pozwalało prawo - po 48 godzinach od zatrzymania, a dopiero 5 dni po upływie tego okresu. Kolejne decyzje o aresztowaniu na następne trzy miesiące też zapadały z naruszeniem terminów.

Właśnie takie bezprawne działanie prokuratorów i sędziego stało się podstawą aktu oskarżenia. Prokurator przywoływał w uzasadnieniu zasady obowiązujące wówczas w postępowaniach wojskowych - że prokurator i sędzia mają obowiązek doprowadzić do uwolnienia osób, które w areszcie przebywają bezprawnie.

W sumie podczas trwającego od 1951 do 55 r. śledztwa i procesu, takie decyzje o przedłużeniu aresztowania podejmowało kilkanaście osób - prokuratorów i sędziów. W sprawie pojawiają się - oprócz oskarżonych - nazwiska osób już nieżyjących, albo takich, które pozostają obecnie poza możliwościami ścigania przez polski wymiar sprawiedliwości - prok. Heleny Wolińskiej i sędziego Stefana Michnika.

W pisemnej odpowiedzi na akt oskarżenia Godlewski podkreślał, że nie może być sądzony za czyny innych osób, ponosić konsekwencje w ramach odpowiedzialności grupowej czy zbiorowej, lub z tego tytułu, że był wówczas sędzią wojskowym.

Zaznaczył, że jako sędzia miał do czynienia ze sprawą Stemlera tylko raz - podpisując się w końcu sierpnia 1952 r. pod decyzją trzyosobowego składu sędziowskiego o przedłużeniu aresztu. Przypomniał, że oprócz niego w decydującym o dalszym aresztowaniu Stemlera składzie zasiadał przewodniczący i sędzia sprawozdawca.

Przypomniał, że nie wiadomo, jak głosowano w tym przypadku - czy nie został przegłosowany przez dwóch pozostałych sędziów. Gdyby tak było, zgodnie z przepisami musiałby obowiązkowo podpisać się pod postanowieniem, a miał jedynie prawo - a nie obowiązek - złożyć zdanie odrębne. Podobnie wyjaśnia sprawę decyzji o aresztowaniu łączniczki Armii Krajowej Józefy Główczewskiej, o co również jest oskarżony w tym procesie.

Główczewska - podczas wojny łączniczka AK, która w domu na Chmielnej 19 przechowywała brytyjskich skoczów spadochronowych - została zatrzymana we wrześniu 1951 r., a wypuszczona w maju 1952 r. Wówczas prokuratura podejrzewała ją o związki ze aresztowanym Andrzejem Czajkowskim, który przekazywał informacje z Polski do Rządu Londyńskiego.

Gdy w śledztwie, które nadzorowała Wolińska okazało się, że nie ma dowodów na to, że pomagała ona Czajkowskiemu i stalinowscy prokuratorzy doszli do wniosku, że nie są w stanie ich zgromadzić - wypuszczono ją. Według występującego przed sądem jako poszkodowany syna - Andrzeja Główczewskiego, stało się to po kłótni Wolińskiej z szefem departamentu śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, Jackiem Różańskim.

Ze względu na stan zdrowia Godlewskiego, Wojskowy Sąd Garnizonowy w Warszawie może prowadzić sprawę tylko raz w tygodniu i tylko przez dwie godziny dziennie. Dlatego sąd ograniczył się jedynie do pouczenia oskarżonych o ich prawach i pytania o to, czy przyznają się do winy i czy będą składać wyjaśnienia. Wszyscy zadeklarowali, że takie wyjaśnienia złożą.

Kolejna rozprawa 11 czerwca.(PAP)

ago/ wkr/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)