Sąd Okręgowy w Zielonej Górze oddalił wniosek komitetu wyborczego Moje Miasto wobec komitetu wyborczego PiS w sprawie zakazu rozpowszechniania informacji, że kandydat do rady miasta Piotr Żyto był agentem SB.
Informacje o tym, że Piotr Żyto był agentem SB, pojawiły się w "Gazecie Zielonogórskiej" - wydawanej przez PiS w ramach kampanii wyborczej w nakładzie ok. 50 tys. egzemplarzy, które trafiły do mieszkańców.
Komitet Moje Miasto złożył do sądu wniosek, w którym domagał się sprostowania informacji w materiałach wyborczych PiS, że Żyto, który kandyduje z ramienia Mojego Miasta do zielonogórskiej rady, był "agentem SB, która inwigilowała opozycję demokratyczną".
Rzecznik Sądu Okręgowego w Zielonej Górze Ryszard Rólka poinformował, że w uzasadnieniu oddalenia wniosku napisano, że użycie wobec Piotra Żyto określenia agent SB "nie jest informacją nieprawdziwą nawet w kontekście definicji tego słowa zawartego we wniosku". "Takiego określenia używa się wobec pracowników służb specjalnych i nie tylko w potocznym tego słowa rozumieniu" - podkreślono.
Kandydat PiS na prezydenta Zielonej Góry, poseł Jerzy Materna powiedział PAP, że cieszy go, że sąd potraktował sprawę merytorycznie. "Pojęcie agent jest pojęciem szerokim, nie chodziło o tajnego współpracownika, tylko o agenta" - dodał.
Komitet wyborczy Moje Miasto złożył zaskarżenie na orzeczenie zielonogórskiego sądu do sądu apelacyjnego.
"Nie chcieliśmy bronić SB, tylko Piotra, który jako sportowiec musiał być gdzieś zatrudniony, a jest człowiekiem prawym i nie miał nic wspólnego z inwigilacją. To jest szkalowanie Piotra" - powiedział PAP Waldemar Biel z komitetu Moje Miasto.
Piotr Żyto w oświadczeniu lustracyjnym, który musiał wypełnić kandydując na radnego przyznał, że "funkcjonariuszem Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Opolu był od 28 listopada 1988 r. do 31 lipca 1990 r. - przez rok, osiem miesięcy i trzy dni". (PAP)
mrd/ par/ gma/
