Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro powiedział, że opublikowanie materiałów z szafy płk. Lesiaka było sprawą sądu, który je udostępnił, i dziennikarza PAP, który zażądał dostępu do interesujących go dokumentów.
"Dziennikarz zwrócił się do sądu, zapoznał się z tymi aktami i zażądał określonych fragmentów, które go interesują. I w ten sposób doszło do upublicznienia tych dokumentów" - powiedział Ziobro na wtorkowej konferencji prasowej.
Zapewnił, że ani on, ani inni politycy PiS nie mieli wpływu na ujawnienie materiałów przez sąd. "Nie było to - jak panowie z Platformy Obywatelskiej insynuują - działanie Ministerstwa Sprawiedliwości czy przedstawicieli władzy wykonawczej, Prawa i Sprawiedliwości, tylko po prostu efekt inicjatywy dziennikarza, który udał się do sądu, i który uzyskał wgląd do akt, po ich przeczytaniu zażądał określonych fragmentów, które były z jego punktu widzenia interesujące" - dodał.
"Kiedy szef ABW odtajnił ten materiał, przesłał tę decyzję do prokuratury, prokuratura następnie przesłała ją do sądu. I sąd miał prawo podjąć te decyzje, jakie podjął. Na działania niezawisłego sądu nie mam żadnego wpływu wbrew insynuacjom niektórych" - oświadczył Ziobro.
W niedzielę i poniedziałek PAP opublikowała dokumenty z szafy płk. Jana Lesiaka dotyczące m.in. działań UOP wobec polityków opozycji. PAP opublikowała udostępnione jej przez Sąd Okręgowy w Warszawie dokumenty z szafy Lesiaka - z wyjątkiem suchych, encyklopedycznych notek biograficznych o politykach opozycji, które nigdy nie były tajne. (PAP)
brw/ dom/ woj/