Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

"Życie artystek w PRL-u" - nowa książka Sławomira Kopra

0
Podziel się:

Agnieszka Osiecka, Kalina Jędrusik, Elżbieta Czyżewska, Halina Poświatowska
- nawet w szarych czasach PRL -u nie brakowało postaci barwnych, żyjących nieszablonowo. Kilka z
nich opisuje Sławomir Koper w książce "Życie artystek w PRL-u", która właśnie trafiła do księgarń.

*Agnieszka Osiecka, Kalina Jędrusik, Elżbieta Czyżewska, Halina Poświatowska - nawet w szarych czasach PRL -u nie brakowało postaci barwnych, żyjących nieszablonowo. Kilka z nich opisuje Sławomir Koper w książce "Życie artystek w PRL-u", która właśnie trafiła do księgarń. *

Galerię opisywanych przez Kopra postaci otwiera Agnieszka Osiecka, kobieta wolna, która pozostawiła po sobie nie tylko piosenki, ale też legendę towarzyską. Na temat jej życia - niechęci do ustabilizowania się, "nieudomowienia" - jak sama mawiała - dwóch małżeństw, licznych romansów m.in. z Markiem Hłasko, małżeństw z Wojciechem Frykowskim i Danielem Passentem, problemów z alkoholem napisano tomy. "W ogóle pojęcie dojrzałości do niej nie pasowało. Nie chciała wydorośleć. Była inteligentna, młoda, wrażliwa, miała nadzwyczajny zmysł obserwacji i wielki talent, który dostała od Pana Boga, pozostała jednak do końca +nieodpowiedzialnym młodzieńcem+" - wspominała Osiecką Magda Umer.

Umer podejrzewa, że prawie każdy tekst Osieckiej jest w jakimś stopniu autobiograficzny. "Na przykład piosenka +Oczy tej małej+. Tylko że Agnieszka była jednocześnie porzuconą +tą małą z oczami jak dwa błękity+ i +niewiernym kochankiem, co nienawidzi poranków+. Kochali się w niej mądrzy, kulturalni i wybitnie utalentowani mężczyźni. A ona ich porzucała dla chuliganów, ponieważ sama była czasem trochę chuliganką" - wspominała Umer.

Nie mniej barwna postacią była Kalina Jędrusik nazywana polską Marilyn Monroe. Jej postać i życie otacza legenda skandalistki, którą po części aktorka sama budowała. W +Kabarecie Starszych Panów+ była mistrzynią pełnych erotyki bluesów, które wykonywała charakterystycznym omdlewającym półszeptem. Życiorys Kaliny Jędrusik obfituje w niejasności. Nawet datę urodzenia aktorka ukrywała tak skrzętnie, że prawda wyszła na jaw dopiero w 15 lat po jej śmierci, podczas odsłaniania tablicy pamiątkowej w rodzinnym mieście artystki Częstochowie. Prawdziwą datę podał wtedy brat artystki Maciej Jędrusik - Kalina urodziła się w 1930 r.

Słynny w Warszawie był niewyparzony język Kaliny. "Klęła jak szewc. Ale słuchało się tego z przyjemnością, nie było w tym chamstwa. Gdyby mówił tak ktoś inny, byłoby to żałosne" - mówił Jerzy Gruza. Często zachowywała się prowokacyjnie: zapamiętano, że w Chałupach wchodziła rano do spożywczaka, gdzie po bułki tłoczyła się kolejka Kaszubek z koszykami. Wciskała się przed nie w rozchylonym szlafroku i mówiła do sprzedawczyni: "Cztery butelki szampana, bo się będę w nim kąpać".

Taki sposób bycia, a także wygląd Kaliny Jędrusik nieustannie bulwersował PRL-owskie władze. Jeremi Przybora, który znał Jędrusik z "Kabaretu Starszych Panów" wspominał: "Od momentu, kiedy ona w jakimś koncercie telewizyjnym na tym swoim wspaniałym biuście, a właściwie w międzybiuściu, zawiesiła krzyżyk, przez kilka lat na Kalinę było embargo w telewizji. To zaważyło na karierze Kaliny". Przez pewien czas mogła pokazywać się na wizji tylko w +Kabarecie Starszych Panów+ i to skromnie ubrana. Ale pewnego dnia (a programy szły na żywo) skończyła swój numer w skromnej sukni i kiedy realizatorzy odetchnęli z ulgą, odwróciła się: miała dekolt prawie odsłaniający pośladki.

Do dziś dnia funkcjonuje plotka jakoby purytański Gomułka rzucał w telewizor kapciem, gdy na ekranie pojawiała się Jędrusik. Koper jednak dementuje te informację powołując się na syna Gomułki, który twierdzi, że ojciec nie nosił w domu kapci, tylko specjalne obuwie ortopedyczne, a "Kabaretu Starszych Panów" nie oglądał, bo wcześnie kładł się spać.

Zjawiskowa, zabójczo ponętna, cały czas na scenie życia, kolekcjonowała role i ludzi - Elżbieta Czyżewska, jedna z najpopularniejszych polskich aktorek lat 60. była w pewnym sensie postacią tragiczną. W 1967 roku na przyjęciu zorganizowanym po premierze spektaklu "Po upadku" poznała korespondenta gazety "New York Times" Davida Halberstama. Ten znany amerykański dziennikarz, laureat nagrody Pulitzera za książkę o wojnie w Wietnamie, wkrótce poprosił ją o rękę. Ślub odbył się w dniu, kiedy aktorka została nagrodzona prestiżową Złotą Maską, przyznawaną za szczególne osiągnięcia artystyczne w dziedzinie sztuki teatralnej. Po opublikowaniu przez Halberstama w 1967 roku artykułu krytykującego Władysława Gomułkę, ówczesne władze zażądały, aby dziennikarz opuścił Polskę. Halberstam i Czyżewska przenieśli się do Nowego Jorku.

W USA Czyżewskiej nie udało się kontynuować kariery aktorskiej, nie zdołała pozbyć się polskiego akcentu. Z Halberstamem rozwiodła się, coraz większą rolę w jej życiu zaczął odgrywać alkohol. Koper pisze, że pech, który ją prześladował, był "legendarny". Zachowywała się coraz bardziej autodestrukcyjnie, traciła przyjaciół przez własne zachowania. "Wydaje mi się, że najbardziej charakterystyczne dla życia Czyżewskiej jest dojmujące poczucie systematycznej i konsekwentnej straty. Traciła wiele. Mężczyzn, których kochała, role, których nie zagrała, pieniądze, szanse. Strata była wpisana w jej życie" - mówiła o niej jej biografka Iza Komendołowicz.

Koper pokazuje też, że otaczający Halinę Poświatowską nimb delikatnej, przewrażliwionej poetki to w ogromnym stopniu efekt autokreacji. Jej małżeństwo z poznanym w sanatorium Adamem Poświatowskim czytelnicy "Listów do przyjaciela" postrzegać mogą jako wielkie, idealistyczne uczucie. Prawda była nieco inna. Halina szybko znudziła się mężem, jeszcze bardziej chorym niż ona sama. "Adaś był niezłym chłopcem i umarł, ale nie roztkliwiam się nad nim zanadto" - pisała do przyjaciela Jana Niewińskiego. Poświatowska uwielbiała się stroić, kochała zwłaszcza eleganckie buty. Mimo bardzo słabego zdrowia ciągle się odchudzała, przyjmowała ogromne ilości środków odwadniających. "Halina Poświatowska przy bliższym poznaniu okazała się nie tyle zwiewną i eteryczna poetką żyjącą w wyimaginowanym świecie, ile kobietą z krwi i kości, lubiącą modne ubrania, takież buty i towarzystwo mężczyzn. Owszem, była chora na serce i zmarła w młodym wieku, jednak nieudana operacja odbyła się na jej żądanie, ponieważ chciała ułożyć sobie
życie u boku wybranego mężczyzny. I nie przeszkadzało jej, że wybranek był żonaty" - pisze Koper.

Sławomir Koper zapowiada, że będzie pracował nad kolejnymi książkami o artystach epoki PRL-u. "Życie artystek w PRL-u" ukazało się nakładem wydawnictwa Czerwone i Czarne. (PAP)

aszw/ abe/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)