Były wiceszef KPWiG nie wie nic o "tajnej" liście beneficjentów akcji Banku Śląskiego, czyli liście nazwisk z akcjonariuszami tej firmy, którzy mieli skorzystać na prywatyzacji Banku. Jednocześnie Socha zaznaczył, że nie wyklucza, iż tego typu lista istniała.
O liście informował wcześniej eurodeputowany LPR Bogdan Pęk. Pęk zeznał przed komisją, że dokument pokazał mu ówczesny szef Sochy - przewodniczący Komisji Papierów Wartościowych i Giełd Lesław Paga.
ZOBACZ TAKŻE:
Prezydent też będzie zeznawał przed bankowa komisją?Jacek Socha nie pamięta też ówczesnego raportu Najwyższej Izby Kontroli. Kontrola NIK wykazała wiele nieprawidłowości w procesie prywatyzacji Banku Śląskiego - między innymi zawyżoną cenę debiutu bankowego, przydział akcji oraz sprzedaż akcji przez Skarb Państwa.
Jacek Socha podkreślił także, że nie przypomina on sobie o jakichkolwiek naciskach ze strony inwestorów Banku Śląskiego. Zaprzeczył tym samym informacjom o naciskach na Komisję, które miały wymusić jak najszybsze dopuszczenie akcji Banku Śląskiego do publicznego obrotu.
ZOBACZ TAKŻE:
Były premier ukarał za prywatyzację Banku ŚląskiegoJacek Socha odniósł się również do sytuacji, kiedy to powierzono domowi maklerskiemu Banku Śląskiego funkcję oferującego akcje swojego macieżystego banku. Świadek uważa, że było to zgodne z przepisami prawa. Od tego czasu jednak nie spotkał się ze stosowaniem tej praktyki.
Były wiceszef KPWiG dodał, że pomimo problemów z domem maklerskim, który obsługiwał Bank Śląski, KPWiG dopuściła emisję akcji Banku Śląskiego.
Jak się okazało, podjęliśmy słuszną decyzję, gdyż obecny dom maklerski tej firmy jest jednym z najlepszych w kraju - podkreślił Socha.