Zysk netto PKO BP SA na koniec tego roku osiągnie w granicach 1,08 mld zł - poinformowała w poniedziałek Henryka Pieronkiewicz, prezes banku.
'Wyniki banku na koniec tego roku będą zdecydowanie lepsze od ubiegłorocznych, bo przewidujemy, że bank osiągnie w granicach 1,08 mld zł zysku netto' - powiedziała Pieronkiewicz podczas spotkania z dziennikarzami w Krakowie.
W całym 2000 roku PKO BP wypracował zysk netto w wysokości 631 mln zł. PKO BP osiągnął w pierwszym półroczu zysk netto na poziomie 515,5 mln zł.
'Już za pierwsze półrocze zysk netto był bliski całorocznemu zyskowi za 2000 rok, a nie ma żadnych zagrożeń. Za osiem miesięcy jest naprawdę bardzo dobra realizacja' - zaznaczyła prezes.
Pieronkiewicz pytana o jej przewidywania dotyczące programu prywatyzacji PKO BP w obliczu zmiany rządu, odpowiedziała, że decyzja w tej sprawie należy do nowego ministra skarbu, który zdecyduje, czy będzie kontynuował działania rozpoczęte przez poprzednika, czy zmieni koncepcję prywatyzacji i rozpocznie ją od początku.
'Według mnie nawet jeśli koncepcja zmieniłaby się, czego nie można wykluczyć, to sam wybór doradcy prywatyzacyjnego każdej koncepcji jest potrzebny. To, że jest ogłoszenie o wyborze doradcy, to dobrze, bo ta procedura się rozpoczęła i jest do wykorzystania' - wyjaśniła Pieronkiewicz.
Poinformowała, że w tym roku bank odnotowuje minimalne tempo wzrostu liczby nowych rachunków ROR.
'Liczba rachunków ROR wzrasta w tempie minimalnym dlatego, że bank pozyskuje wcale niemałą liczbę klientów indywidualnych, ale równocześnie trochę ich traci. Jednak ponad 80 proc. zamykanych rachunków wynika z decyzji samego banku z powodu zbyt dużego ryzyka ich prowadzenia' - oceniła prezes PKO BP.
Prezes poproszona o skomentowanie propozycji opodatkowania dochodów z oprocentowania lokat bankowych uznała ją za przedwczesną.
Marek Belka, typowany przez koalicję SLD-UP na ministra finansów w nowym rządzie, zapowiedział w ubiegły czwartek, że zastanawia się nad możliwością opodatkowania zysków z lokat bankowych.
'Na tym etapie rozwoju i na tym etapie ciągle jeszcze niskiej skłonności oszczędzania Polaków jest to pomysł przedwczesny, który przyniesie więcej skutków negatywnych niż pozytywnych, ale być może z punktu widzenia makroekonomicznego ta sprawa wygląda zupełnie inaczej' - zastrzegła Pieronkiewicz.