Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Barembruch
|

Coś optymistycznego

0
Podziel się:

Nadspodziewanie dobrze zakończyła się środowa sesja na warszawskim parkiecie. Po ostrym zjeździe cen akcji we wtorkowy wieczór w USA oraz niewiele mniejszym w Japonii w środowy poranek, nastroje wśród inwestorów były minorowe.

Coś optymistycznego

Nadspodziewanie dobrze zakończyła się środowa sesja na warszawskim parkiecie. Po ostrym zjeździe cen akcji we wtorkowy wieczór w USA oraz niewiele mniejszym w Japonii w środowy poranek, nastroje wśród inwestorów były minorowe.

Handel w Warszawie rzeczywiście zaczął się na sporym minusie, ale gracze od razu zabrali się do odrabiania strat. Ci, którzy w odruchu paniki rano wystawili zlecenia sprzedaży, spodziewając się kolejnego minikrachu, szybko zostali ukarani za swój błąd. Bo ceny akcji rosły aż do końca dnia i nie było już szansy, by odkupić akcje po cenach z rana.

Dotyczyło to zwłaszcza największych spółek. WIG20, który jeszcze rano był prawie półtora procenta na minusie, dzień zakończył wzrostem o 1,7 proc. Inna sprawa, że w przypadku małych i średnich spółek poranna przecena była tak mocna (średnio ok. 2,5-3 proc.), że nawet po całym dniu odrabiania strat indeksy wylądowały po południu na niewielkich minusach.

Pokrzepienie przyniosły inwestorom informacje nadchodzące w ciągu dnia z rynków międzynarodowych. Inwestorzy w Europie uznali, że wieści z poprzedniego dnia z USA są już uwzględnione w cenach, a poza tym wcale nie były takie złe, jak się wydawało.

Brytyjski FTSE zakończył dzień pół procenta na plusie, a paryski CAC-40 podrożał nawet o 0,8 proc.

Oczywiście nie ma co wpadać w euforię. Wieści z giełdy były wczoraj znacznie lepsze, niż można się było spodziewać, ale przecież drugi dzień z rzędu więcej było spółek taniejących, niż zyskujących na wartości (drożało 140 firm, taniało 160) . Cieszy natomiast wzrost obrotów, które osiągnęły niemal 1,8 mld zł. Świadczy to o dość licznych zleceniach kupna, które składali inwestorzy, licząc na okazyjne zakupy. Widać na parkiecie działa dość pokaźny obóz optymistów, którzy uważają, że pomimo nieco już wyższych cen, niż te, które oglądaliśmy w czasie niedawnego załamania, wciąż warto wykorzystywać odruchy paniki mniej pewnych siebie inwestorów do kupowania..

I jeszcze jedna krzepiąca wieść. Indeks WIG20, choć odbił się dynamicznie od bardzo ważnej strefy 3600-3650 pkt., zdołał się pozbierać po tym nokautującym ciosie i obronił się przed spadkiem poniżej innej ważnej bariery - 3500 pkt. Po zamknięciu środowego handlu indeks znalazł się dokładnie w połowie drogi między tymi dwoma poziomami. I może tak jeszcze tkwić między nimi przez kilka dni lub nawet tygodnia. Tak długo, aż jedna ze stron zyska na tyle dużą przewagę, by zepchnąć WIG20 w otchłań bessy lub wywindować go do niebios hossy. Na razie szanse trzeba ocenić 50 na 50 proc.

Wiele zależy od tego, czy nadziei inwestorów na światowych giełdach nie zawiedzie amerykański bank centralny. Gracze wierzą, że Fed obniży we wrześniu główną stopę procentową. Jeśli tego nie zrobi, to można się spodziewać kolejnej fali przecen akcji.

giełda
komenatrze giełdowe
dziś w money
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)