Nic dziwnego zatem, że zaczęliśmy od spadku o -1,3 proc. Na szczęście szybko pojawił się popyt z inicjatywą zakrycia luki bessy. Przy zupełnie nie sprzyjającej atmosferze zewnętrznej powoli zbliżaliśmy się na WIG20 do 2600 pkt. Liderem spadków jak zwykle ostatnio pozostawał KGHM, który ostatnio otrzymuje wiele rekomendacji ,,sprzedaj".
Tradycyjnie również głównym zainteresowaniem kupujących cieszyły się banki oraz Bioton i Agora, które powoli podnoszą się po ostatnich przecenach.
Dane o polskim bezrobociu i sprzedaży detalicznej nie miały żadnego wpływu na rynek. Głównie dlatego, że bezrobocie spadło do 9,6 proc., co było oczekiwane, a sprzedaż okazała się jedynie niewiele mniejsza do prognoz, choć dynamika na poziomie 14 proc. jest najgorszym wynikiem w tym roku. Jak zwykle dużo ważniejsze okazały się dane z Ameryki i to one zdecydowały o dobrym rozstrzygnięciu sesji. Informacja o tym, że zamówienia przemysłowe w USA wzrosły o 2 proc. wywołało niemal eksplozję radości na rynkach.
W końcu był to pierwszy fundamentalny argument za tym, że nie jest aż tak źle. Fakt, że jedna jaskółka hossy nie czyni, ale po takich spadkach jak wczoraj wystarczyło to w zupełności do oczarowania byków. W tak dobrych nastrojach WIG20 szybkim marszem przeszedł na zieloną stronę. Kolejne minuty i kolejne dane były sygnałem do ataku byków.
Indeks nastroju Michigan wzrósł, a sprzedaż nowych domów spadła dużo mniej niż oczekiwano. Na takiej fali na byki nie było mocnych, a trzeba przyznać że początek wcale nie zapowiadał się tak wesoło. Tym bardziej wynik będzie miał znacznie na przyszły tydzień. Osiągnięty ostatecznie rezultat i wzrost WIG20 o ponad 1 proc. jest najlepszy ze wszystkich europejskich parkietów.
Żałować można jedynie, że mniejsze spółki nie skorzystały na tej silne rynku, ale średnim spółkom (mWIG) udało się nie stracić.
Kończymy cały tydzień wzrostem po raz pierwszy od 9 tygodni, co w połączeniu z dobrymi danymi makro pozwoli wszystkim giełdowym bykom na pierwszy od dawna zasłużony weekendowy odpoczynek.