*Nasza giełda ostatecznie nie poddała się nastrojom panującym na innych czołowych rynkach. W końcówce udało się odrobić poranne straty. *
Sesja na giełdzie w Warszawie rozpoczęła w fatalnych nastrojach, przede wszystkim za sprawą wydarzeń na amerykańskich parkietach. W wyniku coraz większego niepokoju amerykańskich inwestorów o stan gospodarki, główne wskaźniki na Wall Street spadły do poziomów najniższych od 1997 roku.
Od rana indeksy naszego rynku akcji wyraźnie traciły do wczorajszego zamknięcia, ale w miarę upływu czasy popyt nieśmiało atakował. Dopiero po godz. 15 kupujący zwarli szeregi i indeks WIG20 znalazł się na plusie. Przewagi nie udało się utrzymać do końca i ostatecznie główne wskaźniki naszego rynku solidarnie znalazły się lekko pod kreską.
Niekończące się obawy o kondycję sektora bankowego i spadki instytucji finansowych na największych giełdach spowodowały, że po raz kolejny w niełasce inwestorów znalazły się banki notowane na GPW. Najmocniej oberwało się BRE, który stracił aż 7 proc. Plany i prognozy koncernu KGHM na 2009 rok nie najlepiej zostały przyjęte przez inwestorów, akcje spółki zjechały 1, 6 proc. z dół. Na przeciwnym biegunie znalazły się spółki, które cała sesję spisywały się wyjątkowo dobrze. TP SA i PGNiG wyraźnie dziś podrożały na zamknięciu kolejny raz dając dowód na to, że są to spółki, które radzą sobie gdy innym się nie wiedzie.
Amerykańskie giełdy rozpoczęły dzień od odrabiania wczorajszych strat, w wyniku których główne wskaźniki znalazły się na wieloletnich minimach. Skala odbicia jest jednak niewielka i wiele jeszcze się może wydarzyć na wtorkowej sesji. Wynik właśnie tej sesji może mieć ogromne znaczenie dla kształtowania się nastrojów na najbliższych sesjach w Warszawie. Jeśli amerykańskie wskaźniki szybko nie powrócą ponad przełamane wczoraj dołki z jesieni zeszłego roku, to nie ma mowy o jakiejkolwiek oprawie w najbliższym czasie.