Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Inwestorzy czekają na raporty

0
Podziel się:

Poprzedni tydzień przebiegał na warszawskiej giełdzie pod znakiem wyhamowania spadków w segmencie małych i średnich spółek oraz lekkiego ochłodzenia nastrojów wśród tych największych.

Inwestorzy czekają na raporty

Poprzedni tydzień przebiegał na warszawskiej giełdzie pod znakiem wyhamowania spadków w segmencie małych i średnich spółek oraz lekkiego ochłodzenia nastrojów wśród tych największych.

Indeksy średniaków mWIG40 i sWIG80 osunęły się w skali całego tygodnia o 2-2,5 proc., zaś obrazujący zachowanie kursów największych spółek WIG20 spadł o ponad 1 proc. Wszystko to działo się przy akompaniamencie nerwowych ruchów największych indeksów światowych, które na przemian biły swoje wieloletnie rekordy i gwałtownie się osuwały. Trudno więc mieć do naszych inwestorów pretensje, że nie wykazali się większym optymizmem. Nasz parkiet nie odbiegał bowiem zachowaniem od innych ważnych rynków.

Patrząc z dystansu na korektę z kilku poprzednich tygodni trzeba ją określić jako dość łagodną - przynajmniej do tej chwili, bo wciąż nie ma pewności, że spadki mamy już definitywnie za sobą. Ceny akcji, mierzone indeksem WIG, są dziś jakieś 4-5 proc. poniżej swoich historycznych maksimów. A i to głównie z winy spadków małych i średnich spółek, bo te największe ucierpiały czysto symbolicznie. Tej korekty - w umie i tak jednej z najbardziej znaczących w tym roku - nie sposób porównać z największym ubiegłorocznym tąpnięciem, podczas którego akcje na giełdzie przeceniono o 20-25 proc.

Część analityków i zarządzających funduszami inwestycyjnymi sugeruje, że w tym roku nie obędzie się bez podobnego tąpnięcia, a obecna korekta jest do niego ledwie przygrywką. Gorszego drugiego półrocza - ze wzrostami indeksów na poziomie od zera do 10-15 proc. spodziewają się zwłaszcza zarządzający funduszami, obawiający się zbyt wielkiego hurraoptymizmu wśród mało doświadczonych inwestorów, kupujących jednostki funduszy z myślą o krociowych zyskach

Sęk w tym, że na razie rynek nie wygląda na to, by był już gotowy do fali wyprzedaży. Każda poważniejsza przecena akcji i indeksów o 1-2 proc. z marszu powoduje spadek obrotów, co trzeba interpretować jako niechęć do pozbywania się akcji po cenach znacząco niższych od historycznych rekordów. Paradoksalnie potwierdza to nawet niespełna 10-proc. spadek indeksów średnich i małych spółek. Skoro po ponad 100-procentowych zyskach osiągniętych w przeciągu roku rynkowi wystarczy tak niewielki ząbek, to znaczy, że mimo wszystko większość inwestorów jest nastawionych optymistycznie.

Niewykluczone więc, że zanim nadejdzie wieszczony przez specjalistów głębszy spadek, czeka nas jeszcze jedna fala hossy, które wreszcie pozwoli przebić indeksowi WIG20 magiczną barierę 4000 pkt. Dla tego pozytywnego scenariusza są dwa zagrożenia. Pierwszym są sygnały wynikające z danych GUS, że krajowa gospodarka nieco zwalnia (wyraźne zwolnienie tempa wzrostu produkcji przemysłowej). Nawet jeśli jest to tylko chwilowy efekt braku siły roboczej oraz opóźnień w inwestycjach i uruchamianiu nowych linii produkcyjnych, to może się on przełożyć na analogiczny spadek wzrostu zysków spółek. Stąd tak ważne są dla inwestorów raporty finansowe spółek za pierwsze półrocze, które zaczynają powoli spływać do inwestorów.

Drugi powód to sytuacja największych gospodarek światowych. Zwłaszcza z USA nadchodziły ostatnio sygnały o kłopotach na rynku nieruchomości. Z jednej strony pojawiają się zagrożenia, że część najbardziej ryzykownych kredytów nie zostanie spłaconych, a z drugiej widać zastój w budowie nowych domów i mieszkań. Jeśli nie będą to fałszywe alarmy, inwestorzy na wszystkich giełdach akcji boleśnie je odchorują. Bo to rynek nieruchomości napędza większość czołowych gospodarek światowych, z amerykańską na czele.

giełda
komenatrze giełdowe
dziś w money
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)