Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Marek Nienałtowski
|

Jaki początek tygodnia, taki jego koniec?

0
Podziel się:

Pierwsza w tym tygodniu sesja na azjatyckich rynkach zakończyła się spadkami.

Jaki początek tygodnia, taki jego koniec?

Pierwsza w tym tygodniu sesja na azjatyckich rynkach zakończyła się spadkami.

Trudno było jednak oczekiwać, aby po słabym zamknięciu piątkowego handlu w Europie (DJ Stoxx 600 -1,1 proc.) i w Stanach Zjednoczonych (DJIA -1,22 proc., S&P500 -0,84 proc., Nasdaq100 -0,29 proc.), wywołanym fatalnymi danymi makro z USA (w lutym liczba nowych miejsc pracy spadła, aż o 63 tys., choć oczekiwano jej wzrostu 23-25 tys. i najsilniej od prawie 5 lat) parkiety na Dalekim Wschodzie miały iść do góry.

W poniedziałek na czerwono zapaliły się wszystkie bez wyjątku azjatyckie wskaźniki. Dla przykładu japoński Nikkei225 zniżkował o 1,96 proc., a południowokoreański Kospi poszedł w dół o 2,33 proc. Graniczące już z pewnością obawy inwestorów o to, że gospodarka USA wchodzi w fazę recesji skłoniły uczestników rynku do wyprzedaży walorów spółek, które to z dużym prawdopodobieństwem mogą szybko odczuć na sobie skutki zdecydowanego pogorszenia się koniunktury za oceanem, choćby takich jak Sony, Toyota lub BHP Billiton (pomimo słabego dolara, może zmniejszyć się popyt na metale).

Oliwy do ognia dolał też także fakt szkodzącego eksporterom wzmocnienia się japońskiej waluty do najwyższego poziomu względem dolara od 8 lat, ale o tym szerzej w dalszej części tekstu. Oprócz czynników ,,amerykańskich" warto wspomnieć również o tych lokalnych. Główny indeks malezyjskiej giełdy w Kuala Lumpur, czyli KLSE (Kuala Lumpur Stock Exchange) spadł o ponad 10 proc., po tym jak w przedterminowych wyborach rządząca partia uzyskała najgorszy wynik od 50 lat i utraciła dwie-trzecie większości w parlamencie. Opozycja (islamiści i lewicowcy) ma już ponad jedną trzecią, a to stawia pod znakiem zapytania stabilność polityczną w tym kraju.

Piątkowe wydarzenia nie mogły pozostać bez wpływu na sytuacją dolara, oczywiście po raz kolejny mocno w niego uderzając. W trakcie ostatniej w zeszłym tygodniu sesji, zaraz po publikacji danych z USA, amerykańska waluta potaniała do rekordowo niskiego poziomu względem euro (e/u max 1,5461), franka (u/c min 1,0131) i koszyka walut, a względem jena znalazła się na najniższym poziomie od 8 lat (u/j min 101,41). Jednak już zaraz potem, na fali realizacji przez inwestorów zysków zielonemu udało się odrobić nieco poniesionych ostatnimi czasy strat.

Dziś o godz. 8:50 kurs EUR/USD wynosił 1,5385, kurs USD/JPY był równy 101,97, a w przypadku USD/CHF było to 1,0197. Na rynku pojawiają się coraz częściej opinie mówiące o tym, że na najbliższym posiedzeniu Fed, może dojść nie do 75 pkt, ale nawet 100 pkt obniżki poziomu stóp procentowych. Jak na razie prawdopodobieństwo takiego scenariusza wynosi jedynie 6 proc., ale już to, że w ogóle zaczęto mówić o tym, samo w sobie jest niepokojące. Kontrakty z pozostałym, 94 proc. prawdopodobieństwem wskazują na ,,cięcie" w wysokości trzech-czwartych punktu procentowego.

Przy okazji warto tu zwrócić uwagę, na to że delikatnym wsparciem dla dolara w piątek po południu (być może stąd właśnie ta chęć do częściowej realizacji zysków?) była zapowiedź Rezerwy Federalnej, co do tego, że na dwóch najbliższych aukcjach krótkoterminowych papierów dłużnych (10 i 24 marca) udostępni bankom komercyjnym nie po 30 miliardów dolarów jak dotychczas, ale po 50 miliardów dolarów. Wszystko to oczywiście ma pomóc w przezwyciężeniu kryzysu na rynku finansowym, a dokładnie to kredytowym. Jak na razie efekty tych wysiłków są mizerne, ale wiadomym jest, że takie działania natychmiastowego skutku przecież nigdy nie przynoszą.

Słabe notowania dolara nadal odpowiadają za niezwykłą siłę rynku towarowego. Choć dziś ropa nieznacznie potaniała i jej cena o godz. 8:50 wynosiła 105,18 usd/bar., to i tak pozostaje bardzo blisko ustalonego w piątek rekordu 106,54 dolara za baryłkę. Co do czynników podażowo-popytowych, to te w obecnej chwili zdają się równoważyć. Pogoda polepszyła się w Zatoce Meksykańskiej, ale pogorszyła się w Stanach Zjednoczonych. Notowania złota jak zawsze mocno reagują na zmiany wartości zielonego. Piątkowa realizacja zysków na rynku walutowym zbiła nieco ceny tego kruszcu i obecnie (8:50) za jedną uncję trzeba płacić 976,04 dolara.

Na krajowym rynku sytuacja bez większych zmian. Warszawska giełda w piątek straciła na wartości, a w ślad za nią poszły również notowania złotego. Najszerszy indeks GPW, czyli WIG zakończył ostatnią w zeszłym tygodniu sesję 1,17 proc. spadkiem, po raz kolejny przy bardzo niskich obrotach (1,12 mld PLN) i znalazł się przy poziomie 45792,47 pkt. Z kolei w piątek kurs EUR/PLN wzrósł o 0,14 proc. do poziomu 3,5585, a w przypadku USD/PLN zanotowana została zwyżka o 0,21 proc. do 2,3185. Poniedziałkową sesję złoty rozpoczął od kolejnego spadku. O godz. 8:50 cena euro wynosiła 3,5695, a cena dolara 2,3200.

Dziś zarówno na świecie, jak i w naszym kraju nie ma zaplanowanych poważniejszych publikacji. W Stanach Zjednoczonych o godz. 15:00 (uwaga!, w tym tygodniu dane z USA będą publikowane 1 godzinę wcześniej niż zazwyczaj z racji zmiany czasu za oceanem) okaże się jak w styczniu ukształtowały się zapasy hurtowe (prog. m/m +0,4 proc. wobec +1,1 proc. w grudniu), a w Polsce w samo południe przedstawione zostaną wyniki aukcji bonów skarbowych. W sumie informacje bez żadnego znaczenia dla rynków i w takich warunkach już wiadomo, że w poniedziałek pierwsze skrzypce zagrają nie dane, ale ogólne nastroje inwestorów. Jak na razie kontrakty na europejskie wskaźniki nie dają klarownych sygnałów. O godz. 8:50 te na DAX zniżkowały o 0,22 proc., a te na CAC40 rosły o 0,26 proc.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)