Jeszcze nie tak dawno były czasy przewartościowania rynku akcji, później przyszła kolej na surowce, obecnie na ukończeniu wydaje się rynek walut emerging markets. Prawdopodobnie do połowy lutego, jak już nie w tym tygodniu, m.in. złotówka powinna pokazać lokalne ekstremum słabości, po czym powinien przyjść okres odreagowania złotego.
Notowania na blue chipach zaczęły się właściwie od minimum sesyjnego, które okazało się punktem startu dynamicznego ruchu w górę. Po kilkudziesięciopunktowym sprincie przyszedł czas przeczekania, aż do publikacji makro i komunikatów banków centralnych starego kontynentu.
Zamówienia w przemyśle w Niemczech okazały się znacząco gorsze od prognoz, które i tak nie były optymistyczne. Inwestorzy oczekiwali zmiany miesiąc do miesiąca rzędu -2 procent, a odczyt przyniósł aż -6,9 procent m/m. Z kolei rok do roku odnotowano spadek -25,1 procent. Takie dane z pewnością przełożą się już w krótkim terminie na eksport naszego kraju.
Tymczasem Bank Anglii obniżył główną stopę procentową o 50 punktów bazowych i wynosi ona teraz 1 punkt procentowy. Zmiana okazała się z oczekiwaniami rynku, zatem i reakcja rynku długu była umiarkowana. Nie zaskoczył również Europejski Bank Centralny, który pozostawił koszt pieniądza na dotychczasowym poziomie.
Druga połowa notowań na warszawskim parkiecie przyniosła odwrócenie tendencji na negatywną. Małe i średnie spółki nie zdążyły nawet dobrze odbić się od dna, kiedy to szeroki rynek znalazł się ponownie pod kreską. Sytuację zdążył uratować fixing, a sesja zamknęła się wzrostem +0,36 procent na WIGu.
Na szerokim rynku odnotowaliśmy około 1,3 miliarda złotych obrotu, zatem wielkość godna uwagi, w szczególności w zestawieniu z brakiem aktywności krajowych inwestorów w ubiegłym tygodniu. Około 89 procent tej wartości przypadło na flagową dwudziestkę.
ZOBACZ TAKŻE: