Zgodnie z oczekiwaniami czwartkowe notowania nie były już tak optymistyczne jak euforia podczas środowej sesji. Popyt jednak był dość zdeterminowany i starał się kontrolować sytuację.
Mimo gwałtownego wzrostu zmienności w ostatnich dwóch godzinach notowań, indeks WIG20 zakończył sesję na poziomie z poprzedniego dnia, podobnie zachowały się też pozostałe główne indeksy.
Największe emocje na czwartkowej sesji miały miejsce tuż po publikacji nieco gorszych od oczekiwań danych makro z USA. Kiepskie dane o wzroście PKB oraz dotyczące rynku pracy pogrążyły wszystkie europejskie rynki - WIG20 w krótkim czasie stracił około 2%. Na szerokim rynku w tym samym momencie na wielu walorach euforia i wysokie zwyżki zmieniały się w nagły wyścig w wyprzedaż walorów - to dobrze odzwierciedla zbyt rozgrzane nastroje wśród spekulantów.
Powrót popytu w końcówce notowań i uratowanie rynku ze sporej zniżki należy uznać za niemały sukces. Problem w tym, że choć GPW wyszła z tej popołudniowej opresji, to już rynek amerykański oraz giełdy azjatyckie zakończyły sesje wyraźnymi zniżkami.
To w mojej ocenie będzie dziś wywierać wyraźną presję zniżkową na nasz rynek. Mocne krótkoterminowe wykupienie i wczorajsze szarpanie się popytu z podażą świadczą o tworzeniu krótkoterminowego szczytu i w mojej ocenie dziś będzie bardzo ciężko o to, by rynek nie zakończył sesji spadkami.
Dość istotne będą publikowane dziś dane z rynku amerykańskiego, tym razem o godzinie 14:30 czasu polskiego poznamy miesięczny raport z rynku pracy. On może być punktem zwrotnym w sesji, choć przy ewentualnym rozpędzeniu się spadków w pierwszej części notowań, nawet dobre dane makro byłyby stworzyłyby prawdopodobnie jedynie korektę w biegu.