Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Pojawiły się obawy o wyniki spółek w USA

0
Podziel się:

To, co działo się w środę w USA można wytłumaczyć tylko niesamowitym wręcz rozchwianiem nastrojów.

Pojawiły się obawy o wyniki spółek w USA

To, co działo się w środę w USA można wytłumaczyć tylko niesamowitym wręcz rozchwianiem nastrojów.

Oczywiste było, że po wtorkowych wzrostach bykom potrzebne było w środę neutralne lub wzrostowe zamknięcie. Tylko to dawałoby im naprawdę szansę na rozpoczęcie dłuższego odbicia. Okazało się, że zadanie jest bardzo trudne.

Publikacji makroekonomicznych w środę nie było, więc gracze wpatrywali się w rynek walutowy, ropę i w informacje ze spółek. Kurs EUR/USD rósł, co można próbować tłumaczyć wzrostem napięcia w geopolityce (skutek testu rakietowego Iranu).

Można próbować, ale żeby to była prawda to nie powiem... Zaprzeczało takiej interpretacji zachowanie rynku ropy, ale o tym niżej. Po prostu gracze na rynku walutowym nie są pewni kierunku i po jednym dniu wzrostu przychodzi dzień spadku.

Wydawało się, że wzrośnie też cena ropy i rzeczywiście drożała ona w ciągu dnia o około 1,5 procent, co przypisywano zarówno geopolityce jak i dolarowi. Powinien bykom na tym rynku pomóc również raport o zapasach paliw w USA. Okazało się bowiem że zapasy ropy spadły o 5,9 mln baryłek a oczekiwano spadku o 1 mln.

Wzrosły jednak zapasy benzyny, dzięki czemu dane można było interpretować na dwa różne sposoby. Reakcja była żadna, czyli w tym przypadku ,,niedźwiedzia". Skoro geopolityka nie podnosiła szybko ceny baryłki i dane o zapasach też tego nie uczyniły to gracze doszli do słusznego wniosku, że trzeba zamykać długie pozycje. W końcu sesji cena już spadała.

Niezwykłe było zachowanie rynku akcji. Ropa nie miała wielkiego znaczenia, bo wszyscy widzieli, że akurat w środę nie jest zagrożeniem. Pojawiły się jednak przede wszystkim obawy o to, że gospodarka tak zwolniła, że zyski spółek będą bardzo słabe. Dlatego też taniały akcje GE i 3M (oba koncerny uważane są za gospodarkę USA. w pigułce).

Sektorowi technologicznemu najbardziej zaszkodził Cisco. Jego szef powiedział, że gospodarka ożywi się dopiero w 2009 roku. Pojawiły się tez wątpliwości odnośnie wyników Google. Tracił tez Intel po tym jak Merrill Lynch wypowiedział się pozytywnie o jego rywalu (AMD).

Osobnym tematem jest zachowanie sektora finansowego. Tutaj nadal trwał roller-coaster z akcjami Fannie Mae i Freddie Mac. W poniedziałek mocno traciły z powodu obaw o konieczność dużego podniesienia kapitału, we wtorek drożały, bo regulator powiedział, że takie potrzeby nie ma. W środę znowu ceny akcji spadały jak kamienie, bo dług Fannie Mae sprzedawał się z bardzo dużą rentownością (wyraźny brak zaufania nabywców).

Poza tym mówiono, że Fannie Mae i Freddie Mac są traktowane przez graczy na rynku derywatywów jako posiadające ratingi o 5 poziomów niższe niż nadały im agencje ratingowe. Szkodziła również sektorowi informacja o możliwych stratach Merrill Lynch, który to bank inwestycyjny będzie zmuszony do sprzedaży części aktywów. Dobił rynek szef Bank of America twierdzący, że część Amerykanów odczuje to, co będzie się działo w następnym roku jako recesję.

Tylko początek sesji był umiarkowanie pozytywny. Po 2,5 godzinach indeksy zaczęły się osuwać i do tego im bliżej było końca sesji osuwały się coraz szybciej. Byki mogły liczyć już tylko na szarżę w ostatnich 30 minutach.

Nawet cień takiej szarży się nie pojawił, więc niedźwiedzie zaatakowały z całą mocą. Indeksy spadły mocniej niż we wtorek wzrosły, więc znowu jesteśmy w punkcie wyjścia. Ponieważ gracze boją się raportów kwartalnych to rozstrzygnięcie przyniosą właśnie te raporty. Obawy są tak duże, że spodziewam się pozytywnych niespodzianek.

W Warszawie wydarzaniem było przede wszystkim zachowanie rynku walutowego. Nieważne było, czy EUR/USD rósł czy spadał - złoty i tak się wzmacniał. Klasyczna euforia. Sytuację pogarszały zupełnie niepotrzebne enuncjacje Ministerstwa Finansów.

Wiceminister finansów Katarzyna Zajdel-Kurowska wręcz podkreśliła, że nie będzie ,,żadnych" interwencji w celu osłabienia złotego. Inaczej mówiąc ,,hulaj dusza, piekła nie ma". Jeśli rząd i NBP nie chcą interweniować (uważam, że to błąd) to niech tego nie robią, ale po co o tym mówią i szkodzą gospodarce? Widać totalny brak zrozumienia dla mechanizmów spekulacji na rynku walutowym.

GPW zareagowała na wzrosty indeksów w USA i Europie tak jak powinna była zareagować. Indeksy od początku sesji rosły, a co najważniejsze rósł też dynamicznie obrót. Tym razem mocniejszy był sektor mniejszych spółek, ale trudno się dziwić - ten rynek jest dramatycznie wyprzedany technicznie. W sektorze blue chipów nadal liderami były spółki surowcowe wspierane dzielnie przez banki.

Sesja, mimo zwyżki, była jednak bardzo nudna. Udało się wypracować 1,5 procentowe zwyżki, ale to oczywiście o niczym nie świadczy.

Po wczorajszej sesji w USA zaczniemy dzisiaj dzień osunięciem indeksów (oczywiście o ile w Europie nie rozpocznie się już polowanie na odbicie w USA), ale tak sesja nie musi się skończyć. Niestety, nie dojdzie do publikacji raportów kwartalnych w USA, więc kierunek ustalony zostanie po godzinie 14.30 (dane z amerykańskiego rynku pracy).

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)