Po piątkowej sesji już chyba nie ma wątpliwości, że korekta spadków dobiegła końca. Na początku poprzedniej sesji sytuacja nie wyglądała jeszcze tak źle i można było sądzić, że pozostaniemy w zakresie konsolidacji.
Wyniki AIG były iskrą zapalną, która rozpoczęła zjazd w dół giełd europejskich. Jak zwykle przy znacznym pogorszeniu nastrojów na rynkach zauważano tylko te negatywne informacje. Strata AIG na poziomie 5,3 mld dolarów przypomniała o słowach Bena Bernanke o możliwości upadku banków. Sektorowi finansowemu na giełdowych parkietach to w zupełności wystarczyło, aby być liderem spadków. Do tego mieliśmy słabe dane ze Stanów na czele z Chicago PMI, który wyniósł zaledwie 44,5 pkt. Negatywny sentyment panujący na rynku sprowadził indeks WIG20 na zamknięciu do poziomu 2 927,9 pkt. Dzisiejsze otwarcie może być na dużo niższym poziomie, niewykluczone, że poniżej wsparcia na 2 850 pkt. Nastroje na początku tygodnia są co najmniej złe na wszystkich europejskich parkietach.
Najważniejsze indeksy amerykańskie zakończyły sesję spadkami o ponad 2,5 proc, a nasilające się obawy o amerykańską gospodarkę doprowadziły do spadku kursu dolara. To kurs dolara względem jedna był jednym z głównych czynników, który doprowadził do spadku Nikkei o 4,49 proc. Dynamicznie umacniający się od kilku dni jen wywołuje obawy o zyski eksporterów. Według szacunków zmiana kursu USD/JPY o jednego jena (aktualny poziom to 102,681) wywołuje zmianę rocznych zysków Toyoty o 340 milionów dolarów. Spadki na giełdach azjatyckich robią wrażenie, ale nie są dużym zaskoczeniem. Powrót do spadków był kwestią czasu i teraz niewiele może je zatrzymać. W ujęciu miesięcznym indeksy amerykańskie spadły czwarty raz z rzędu; DJIA w lutym zanotował spadek o 3 proc, natomiast S&P500 o 3,5 proc.
Dziś o 16:00 poznamy indeks ISM z sektora produkcyjnego, ale poprawić nastrojów raczej nie będzie w stanie.
