Giełda w Warszawie w swym marazmie staje się coraz bardziej nieprzewidywalna. Dziś ostatnia sesja przed długim weekendem, inwestorzy powinni przemyśleć czego tak naprawdę chcą od rynku. Szkoda, że amerykańscy nie będą mieli takiej okazji.
W poniedziałkowym komentarzu spodziewałem się lepszych nastrojów na GPW i choć wczorajszy mocny spadek nie przekreśla wzrostów, to w mikroskali niebezpiecznie tworzą się kolejne szczyty na coraz niższych poziomach.
Cóż jednak z tego, gdy najgorsze co nam teraz grozi to spadek do okolic 2830 pkt. na WIG20. Nie wydaje się bowiem, aby rynek był w stanie przebić dołki i zejść poniżej 2715 punktów. Różnica nominalnie nie jest wielka, jednak przy tej skali obrotów, jaką mamy okazje obserwować, ponad 100 pkt. zmiany są mało prawdopodobne.
Dziś poznamy decyzje banków centralnych Polski i USA w sprawie stóp procentowych. Niestety FED swoje zdanie oznajmi dopiero wieczorem naszego czasu, więc reakcja GPW spodziewana jest dopiero w poniedziałek. Rynek oczekuje obniżki o 25 pb., niektórzy analitycy, po wczorajszych bardzo słabych danych z rynku nieruchomości, nie wykluczają kolejnych cięć.
Takie oczekiwania powinny chronić dziś indeksy przed większymi spadkami. Tym bardziej, że większość ekonomistów spodziewa się przerwania podwyżek kosztu pieniądza w Polsce na kończącym się dziś posiedzeniu RPP. Przynajmniej na krótką chwilę.
Wydaje się, że giełdy w USA będą oczekiwać komunikatu FED na neutralnych pozycjach. Podobnie jak wczorajsze zamknięcie - Dow Jones stracił 0,31 proc., S&P 0,39 proc., a Nasdaq zyskał 0,07 procent. Może to pomóc odreagować naszemu parkietowi, jednak końcówka powinna stać pod znakiem podaży - za dużo danych z USA czeka nas podczas przerwy.