Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Słaby dolar najczęściej pomaga GPW

0
Podziel się:

We wtorek, przed posiedzeniem FOMC, złoty wiernie naśladował ruchy kursu EUR/USD. Można powiedzieć, że po prostu panowała stabilizacja.

Słaby dolar najczęściej pomaga GPW

Jednak przed publikacją danych o inflacji PPI w USA złoty zaczął się wzmacniać, a decyzja FOMC, który obniżył stopy o 50 pb., postawiła kropkę nad i. Szybki wzrost kursu EUR/USD wzmocnił również złotego do obu głównych walut. Kurs USD/PLN spadł do poziomu najniższego od 11 lat.

Dzisiaj dowiemy się, jaka w Polsce była w sierpniu inflacja w cenach produkcji (PPI) oraz dynamika produkcji. Pierwsze dane nigdy nie wpływają na zachowanie rynków. Drugie zresztą też pewnie nie wpłyną, ale trzeba je pilnie obserwować. Prognozowany jest wzrost dynamiki produkcji o około 10 procent. Gdyby takie były realne dane to świadczyłoby, że nie pojawiają się kolejne symptomy spowolnienia gospodarki. Gdyby jednak dynamika spadła na przykład do 6 procent to należałoby już myśleć o nadchodzącym spowolnieniu gospodarczy, które zaszkodzi zyskom spółek i złotemu. Bardziej istotne dla naszej waluty będzie jednak zachowanie kursu EUR/USD po publikacji danych o 14.30 w USA.

GPW rozpoczęła wtorkową sesję małym spadkiem indeksów, ale już przed południem WIG20 rósł. Prowadziły go na północ banki i spółki surowcowe. Widać było jednak, że dominuje ostrożność. Rynek nie mógł się jednak oprzeć impulsowi popytowemu płynącemu z innych giełd europejskich po publikacji raportu kwartalnego Lehman Brothers oraz inflacji PPI i mocniej ruszył na północ. Nie udało się jednak wypracować wzrostów takich jak np. we Francji, a poza tym obrót nadal był bardzo mały. Fundusze po prostu czekały na Fed.

Dzisiaj reakcja na decyzję FOMC i euforyczną reakcje giełd światowych może być tylko jedna - bardzo mocne otwarcie. Jeśli weźmie się pod uwagę to, że słaby dolar zazwyczaj podnosi ceny surowców to GPW dostanie bardzo mocny sygnał popytowy. W tej sytuacji tylko naprawdę bardzo złe dane o amerykańskiej inflacji CPI lub fatalne wyniki Morgan Stanley mogą zatrzymać dzisiaj szarżę byków. Pamiętać jednak trzeba, że zbliża się (piątek) dzień wygasania wrześniowej serii kontraktów. W tygodniu, w którym taki dzień przypada zachowanie rynku bywa bardzo dziwne i niekoniecznie logiczne. Taki stan może wystąpić niekoniecznie dzisiaj, ale z dużym prawdopodobieństwem już jutro.

Fed bardzo obawia się recesji

We wtorek giełdy europejskie rozpoczęły dzień od niewielkich spadków indeksów, ale potem wróciły nad kreskę i zaczęły pełznąć na północ. Może tylko dziwić, że niewiele pomogły posiadaczom akcji decyzje rządu angielskiego, który zagwarantował bezpieczeństwo wszystkich rachunków przeżywającego trudności banku Northern Rock. Mało tego, rząd obiecał, że każdy bank, który znajdzie się w podobnej sytuacji dostanie takie gwarancje. Trochę dziwne posunięcie, bo zachęca do nieodpowiedzialnych działań. Wszyscy gracze czekali jednak na wynik posiedzenia FOMC, więc dominowała ostrożność.

Widać to było szczególnie mocno na rynku walutowym, gdzie kurs EUR/USD rozpoczął dzień mocnym spadkiem, ale już po godzinie wrócił do poziomu poniedziałkowego zamknięcia, a potem dalej rósł (dyskontowano obniżkę stóp). Niczego nie zmieniła publikacja indeks koniunktury niemieckiego instytutu ZEW. Spadł mocniej niż tego oczekiwano (z - 6,9 do - 18,1 proc.), ale gracze w prognostyczną wartość tej publikacji nie wierzą. Atak popytu rozpoczął się po publikacji raportu kwartalnego Lehman Brothers (o tym niżej) i indeksy mocno wzrosły.

W USA też, podobnie jak w Europie, duże wrażenie na inwestorach wywarła publikacja raportu kwartalnego Lehman Brothers. Zysk spadł o 3,2 proc. w stosunku do poprzedniego kwartału, ale był wyższy od bardzo obniżonych prognoz. Gracze ucieszyli się, ale według mnie bezpodstawnie, bo dopiero w kolejnym kwartale możemy zobaczyć jak naprawdę kryzys wpływa na zyski banków inwestycyjnych. Nie zauważyłem, żeby firma opublikowała prognozy, a to dopiero byłoby ciekawe.

Podobnie bezsensowna była pozytywna reakcja na publikację danych o inflacji w cenach produkcji (PPI). Na pozór dane były doskonałe, bo PPI spadła o 1,4 proc. - najmocniej o października 2006. Tyle tylko, że w sierpniu cena ropy spadła o ponad 11 proc., a od tego czasu wzrosła o ponad 16 procent. Sens poważnego traktowania tego spadku inflacji jest żaden. Pozytywne było jednak to, że inflacja bazowa wzrosła zgodnie z oczekiwaniami o 0,2 proc. Nie widać było reakcji na opublikowany przez NAHB indeks rynku nieruchomości. Spadł, zgodnie z oczekiwaniami z 22 do 20 pkt., czyli do najniższego poziomu od 2001 roku, kiedy gospodarka USA była w recesji. Po reakcjach rynków widać było, że gracze na siłę starają się zakwalifikować wszystkie te informacje do kategorii „dobre" licząc na pomoc Fed.

I nie zawiedli się. FOMC obniżył stopy procentowe aż o 50 pb. (do 4,75 proc.). Obniżył też o 50 pb. stopę dyskontową (po raz drugi w ostatnich kilku tygodniach). W komentarzu Komitet nie pozostawił wątpliwości, że obawia się o perspektywy rozwoju gospodarczego. Zapowiedział też, że będzie przyglądał się sytuacji i podejmował działania mające na celu „zapewnienie stabilności cen i rozwoju gospodarczego". Uważam, że są dwie możliwości: albo Fed wie coś, czego rynki jeszcze nie wiedzą i dlatego tak panicznie reaguje albo po prostu kolejny raz podporządkował się całkowicie naciskowi płynącemu z rynków finansowych. Wynik takiego postępowania, zachęcającego do lekkomyślności, jest dla mnie oczywisty - być może hossa będzie kontynuowana, ale w końcu (ale zapewne nie za parę miesięcy - raczej za parę lat) doprowadzi to do olbrzymiego kryzysu.

Reakcja na taką decyzję mogła być bardzo różna. Standardową byłaby euforia, a bardziej wyrozumowaną, logiczną, realizacja zysków. Jednak już wcześniej rynek pokazywał, że chce wzrostów, więc pierwszą reakcją mogła być tylko euforia. Euforia, która często kończy zwyżkę. Dlatego też, jak już pisałem wcześniej, ważne jest nie tylko to, jaka była pierwsza reakcja, ale też następny dzień. Jeśli w środę nie nastąpi poważna korekta (wątpliwe) to będzie sygnalizowało, że indeksy będą atakowały poziom rekordu wszech czasów.

O pozostałych rynkach niewiele można powiedzieć. Dolar oczywiście bardzo mocno tracił, ale surowce albo zakończyły sesję przed podjęciem decyzji przez FOMC albo, tak jak ropa kończyły ją 15 minut później, więc czas na reakcję był ograniczony. Cena ropy nieznacznie spadła, a złota i miedzi wzrosła. Upadek dolara powinien jednak ceny surowców podnosić. Ciekaw jestem jak się ma do tego ten fragment komunikatu FOMC, który mówi o „stabilizacji cen".

Dzisiaj w USA publikowane są bardzo ważne dane makro. Godzinę przed rozpoczęciem sesji dowiemy się, jaka w sierpniu była inflacja w cenach detalicznych (CPI). Gracze szczególna uwagę zwrócą na inflację bazową. Prognozy mówią, że wzrosła o 0,2 proc. w stosunku do poprzedniego miesiąca (2,2 proc. w stosunku rocznym). Gdyby takie były rzeczywiste dane to rynek przyjąłby je z ulgą. Wyższa inflacja przeceniłaby akcje i umocniła dolara.

O tej samej porze dowiemy się też ile budów domów rozpoczęto w sierpniu i ilu udzielono pozwoleń. Nie są to dane, które pokazują, jaki jest rzeczywisty obraz sytuacji na rynku nieruchomości, ale nie ulega wątpliwości, że gdyby były lepsze od oczekiwań to pomogłyby posiadaczom akcji. Tylko naprawdę bardzo złe dane mogą pogorszyć nastroje.

Będzie też opublikowany stan zapasów ropy i paliw w USA, ale to, jak zwykle, zazwyczaj jest jedynie pretekst (chyba, że dane są niezwykłe) do ruchów cen ropy, które rzadko trwają więcej niż jeden dzień (zazwyczaj nawet krócej). Zwróciłbym uwagę na publikowany przed sesją raport kwartalny Morgan Stanley. To jednak z firm, która może mieć problemy wynikające z ostatnich zawirowań. Gdyby nie utworzyłaby dużych rezerw to rynek przyjąłby ten raport z zadowoleniem (podobnie jak wczoraj raport Lehman Brothers).

komentarze walutowe
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)