Na otwarciu rosły tylko indeksy małych i średnich spółek. WIG20 od razu rozpoczął na minusach, ale szybko doszedł do poziomu piątkowego zamknięcia. To było jednak wszystko na co było stać kupujących. Od tego momentu wyraźnie widać było brak chęci do handlu i brak gotówki. W takich warunkach warszawski parkiet nie miał wyjścia i musiał dostosować się do zmian na giełdach europejskich.
Te natomiast oczekiwały na dane o inflacji w cenach producentów dla strefy Euro. Ostateczny odczyt pokazał wzrost do 8 procent r/r, co powinno zmartwić ECB, ponieważ ta inflacja będzie powoli przechodzić do pilnie obserwowanej inflacji konsumenckiej (CPI).
Jednocześnie mimo tak wysokiego odczytu nie będzie mieć on znaczenia dla czwartkowego posiedzenia ECB, który pozostawi stopy procentowe na poziomie 4,25 proc.
Po informacji o inflacji indeksy dalej osuwały się. Sytuacji nie poprawiły lepsze od prognoz dane ze Stanów Zjednoczonych o stanie kieszeni amerykańskiego podatnika. Zarówno wydatki jak i przychody Amerykanów wzrosły, ale wzrost jeszcze opiera się na zwrotach z podatków, które otrzymali oni od rządu.
Te pieniądze za chwilę się skończą i wtedy bez poprawy na rynku pracy ciężko będzie o optymizm. W ostatnich minutach pojawiły się lepsze dane o zamówieniach fabrycznych z USA, ale nie skorzystały na tym ani krajowe ani zagraniczne byki. Na zakończenie handlu w Warszawie spadały też amerykańskie kontrakty, co nie zachęcało do podciągania indeksów, zwłaszcza że KGHM spadał o ponad 7 proc. Tak silne spadki wywołała przecena na rynku miedzi, którą rozpoczęto handel od spadku ceny o 3 proc.
Ostatecznie WIG20 stracił 1,19 proc. i jest już 100 pkt. od szczytu z poprzedniego tygodnia. Najlepiej całą sesję zakończył mWIG notując spadek o 0,1 proc. jednak dziś spółki z tego sektora zgromadziły jedynie 66 mil złotych.
Dzisiejszy dzień z małym obrotem i małymi spadkami nie ma znaczenia prognostycznego dla reszty tygodnia. Przed nami sporo komunikatów Banków Centralnych, które mogą wnieść nowe przewidywania dla kształtowania dalszych sesji.