Do końca roku pozostało 12 i pół sesji, przy czym najbardziej istotnych zmagań popytu i podaży powinniśmy doświadczyć w nadchodzących dwóch tygodniach. Najbliższy okres powinien pokazać siłę popytu, który może doprowadzić do solidnego rocznego wyniku indeksów GPW.
24 grudnia nie ma sesji giełdowej, 31 grudnia mamy notowania skrócone do godziny 13:25, zatem decydujące o odebraniu od podaży niechcianych papierów wartościowych będzie nadchodzące 10 sesji. W tym czasie byki muszą przejąć inicjatywę, żeby fundusze inwestycyjne miały czym się pochwalić w materiałach marketingowych, a zarządzający dostali przynajmniej zadowalające premie zależne od wyniku. Zatem ogłoszony luką hossy w zeszłym tygodniu rajd świąteczny czas kontynuować.
Zamknięcie WIG20 na koniec poprzedniego roku na poziomie 3285 punktów daje punkt startowy do obliczeń porównawczych na koniec bieżącego roku. Gdyby hipotetycznie indeks największych spółek zamknął się na poziomie 3800 punktów - wtedy dałoby to zwyżkę ponad 15% w skali roku co jest już całkiem przyzwoitym osiągnięciem. Taki rezultat byłby ciekawym benchmarkiem inwestycyjnym dla zestawienia zysków instrumentów bazujących w swej konstrukcji na WIG20.
Po piątkowej sesji na GPW poznaliśmy wartość Wigometru - przed publikacją byłem ciekawy na ile ankietowani zachłysnęli się następstwami wybicia WIG20 z horyzontu ponad poziom 3600 punktów? Otóż wartość wskaźnika na 7 grudnia wynosi 20 punktów, co oznacza spadek o 27 punktów w stosunku do ubiegłego tygodnia. Wśród uczestników ostatniego badania 47 procent oczekuje wzrostu, natomiast 27 procent spadku wartości WIG20 na koniec przyszłego tygodnia.
Piątkowe zamknięcia sesji na Wall Street na poziomie Dow Jones 0% a S&P500 i Nasdaq odpowiednio -0,2% i -0,1% nie były motywujące dla długich pozycji, tym nie mniej ciężko oczekiwać ciągłej zwyżki w świetle mieszanych danych makro. Przykładowo w trakcie sesji opublikowany był odczyt wskaźnika poziomu optymizmu konsumentów, który spadł w grudniu do 74,5 punktów niżej niż zakładały prognozy specjalistów.