Notowania głównych indeksów w USA, pomimo całkiem dobrego początku w ciągu dnia zaczęły pikować w dół. Pod koniec sesji nastąpiła "prawie" całkiem udana próba nadrobienia strat.
Już przestaje być zabawne powtarzanie, że kryzys na rynku kredytów hipotecznych o podwyższonym ryzyku, powraca jak bumerang i straszy inwestorów. Do tego dochodzą niezbyt ciekawe zapowiedzi takich koncernów jak Cisco, które natychmiast wywołują silniejsze ruchy na Nasdaq-u i szefa Fed-u, który najwyraźniej nie należy już do optymistów.
Dzisiaj mamy kolejne dane z USA, które mogą mieć poważny wpływ na dolara, a w konsekwencji na resztę rynków. Po godzinie 14:30 poznamy publikację danych dotyczących zestawienia bilansu handlowego za wrzesień.
Rynek oczekuje wzrostu deficytu do poziomu 58,5 mld USD wobec 57,6 mld USD w poprzednim miesiącu. Na deser, tuż przed zamknięciem rynku akcji w Warszawie poznamy wstępne dane dotyczące wskaźnika Michigan Sentiment za listopad. W tym wypadku analitycy oczekują, że wyniesie on 80,0 wobec 80,9 w październiku.
Nie ulega wątpliwości, że nasz rynek znalazł się w średnioterminowym trendzie spadkowym. Zaczęło się od "czarnej środy" i jeszcze nie znalazło swojego dna.
Oczywiście opinii w tej sprawie zapewne będzie tyle ile osób interesuje się rynkiem kapitałowym w naszym kraju. Jako redakcyjny niedźwiedź oczekujący "prawie" zawsze najgorszego, nie wykluczam, że w niedługim czasie spadniemy poniżej 3590 pkt., a może nawet zaczniemy testować poziom 3450. Ale nie bądźmy z kolei, aż takimi pesymistami. Poprawy na rynku należy zapewne oczekiwać wraz ze zbliżającymi się mikołajkami...