Była godzina 14.30 niemiłosiernie nudnej sesji. WIG20 majestatycznie przesuwał się po monitorach zaspanych inwestorów. Płaski jak stół wykres nagle wystrzelił do przodu, niczym Robert Kubica podczas niedzielnego wyścigu F1 na torze Monza.
Mimo że dzisiejsza sesja nie obfitowała w ciekawe wydarzenia (co innego wczorajszy wyścig…), to na kilka wydarzeń warto zwrócić uwagę. WIG20 przez większość notowań zachowywał się dość spokojnie. Otwarcie na sporym minusie (2965 pkt.) zawdzięczaliśmy głównie słabej postawie spółek surowcowych (KGHM i Orlen). Później indeks pogłębił spadki nawet do
2 proc. Celem ataku były zwłaszcza dwie wymienione już spółki i PKO BP. Ataku, gdyż spadek indeksu zawdzięczamy koszom zleceń.
O 14.30 sytuacja jednak się odwróciła. Tym razem koszami kupowano, co przy obojętności reszty rynku dało wzrost indeksu WIG20 o około 1 proc. Taki wzrost był potrzebny do zamknięcia pozycji. Dziś z LOP kontraktu FW20U6 ubyło blisko 2 tys. pozycji. Pojawiły się one jednak na FW20Z6, czyli wygasającym w grudniu. Zapału (a może pieniędzy) jednak bykom starczyło zaledwie na pół godziny. Po 15. rynek wrócił do konsolidacji nie zakłóconej nawet przez otwarcie giełd w USA. Notowania na głównym indeksie GPW zakończono na poziomie 2967 pkt., z wyraźnym uczuciem ulgi.
Dziś większość giełd na świecie zgodnie zniżkowała. Parkiety w USA również otworzyły się na minusach. W momencie zakończenia notowań w Warszawie Dow Jones tracił już 0,3 proc. Nie zmienia to faktu, że jak pokazały dzisiejsze notowania do zamknięcia pozycji na rynku terminowym graczom potrzebne są wzrosty indeksu WIG20. W porównaniu z początkiem sesji wzrosła też baza, która będzie zapewne premiowała byki.