Obóz byków w Warszawie udanie wykorzystał fakt niezłych nastrojów panujących przez większą część europejskiego handlu, dopiero w końcówce oddał gro dziennej zdobyczy i cały poniedziałek zakończyliśmy na niewielkim 0,18% plusie (2788,23 pkt) – w sumie i tak niezłym jeśli wziąć pod uwagę to, że wczoraj na Starym Kontynencie indeksy średnio poszły w dół o 0,42% - STOXX Euro 600.
Dziś rano o godz. 9:35 kontrakty terminowe na warszawski indeks blue-chipów notowane były na 0,21% plusie, futuresy na indeks EURO STOXX 50 zwyżkowały o 0,79%, a większość analityków zdawała się wychodzić z założenia, że droga do kolejnych silnych zwyżek WIG20 stanęła otworem. I w sumie czemu nie? Mentalnie inwestorzy są do tego przygotowani, a i po stronie technicznej nie widać przeciwwskazań. Poza tym jak mówią na rynku „trend is your friend”.
Tak więc kupujemy, ale i obserwujemy. Dlaczego? Ano dlatego, że nad rynkami akcji w ujęciu globalnym unoszą się cały czas bardzo istotne czynniki ryzyka. Jak na razie na pierwszym planie znajdują się wysokie ceny ropy (choć dziś o godz. 9:35 na poziomie 103,84 USD/bar. są wyraźnie niższe od wczorajszego maksimum 106,95 USD/bar., bo OPEC rozważa zwiększenie produkcji), które to bezpośrednio oraz pośrednio (powiązany z tym faktem proces globalnego podwyższania stóp procentowych) mogą zaszkodzić światowej gospodarce i w rezultacie doprowadzić do obniżenia cen walorów spółek. W tle znajdują się, kto wie czy jeszcze nie poważniejsze: ewentualne wycofanie się przez Fed z polityki „luzowania ilościowego” przed, albo w planowanym czerwcowym terminie oraz kwestie europejskiego kryzysu zadłużenia.