Wczorajsze wybicie sprawiło, że rynek stanął przed szansą wzrostu w rejon 3850 pkt. To ostrożna prognoza oparta o wysokość kanału spadkowego w jakim od tygodnia poruszał się WIG20.
Jeśli przyjęlibyśmy, że ów kanał jest formacją kontynuacji szacunki przyszłego wzrostu cen uległyby zwiększeniu o kolejne 250 pkt.
Dzisiejsza sesja stała pod znakiem walki o to by powyższe dywagacje nie pozostały li tylko w sferze pobożnych życzeń, ale wykroczyły poza nią. Warunkiem koniecznym było pokonanie bariery 3763 pkt. Już wczoraj popyt miał wyraźne problemy z jej przełamaniem, a wtorkowa sesja na Wall Street bynajmniej nie stanowiła zachęty do frontalnego ataku.
Początek środowych notowań w Warszawie stanowił więc kontynuację osłabienia z końcówki wczorajszej sesji. Jeszcze przed południem popyt skoncentrowany na najcięższych spółkach KGH, PEO, PKO i TPS podjął próbę poderwania rynku. Obroty w tej fazie sesji były bardzo wysokie, ale szerokość rynku nie zachwycała. Nie udało się pokonać oporów, w konsekwencji indeks skonsolidował się w połowie zakresu wahań z wczorajszej sesji. Inwestorzy uchylali się od podjęcia wiążących decyzji czekając na moment prezentacji danych poprzedzających najważniejszy w tym tygodniu piątkowy raport z rynku pracy w USA.
Raport Challengera został przyjęty z chłodną obojętnością. Planowana liczba zwolnień była niższa od prognozowanej. Kolejny raport ADP pokazał z kolei mniejszą od oczekiwań (75k) liczbę nowych miejsc pracy w sektorze prywatnym (58 k). Nie było żadnej znaczącej niespodzianki toteż WIG20 kontynuował powolny dryft na południe sięgający w końcówce sesji skraju wtorkowej luki (3704). Zamknięcie uplasowało się nieopodal tj. na poziomie 3714 pkt.
Dziś sztuka przełamania oporu na 3763 pkt. nie powiodła się. Korekta przybrała jednak tak minimalne rozmiary, że posiadacze akcji nie utracili żadnego ze swych atutów. Indeks utrzymał się w bezpiecznej odległości od otwarcia wtorkowej luki hossy.