Chociaż zakończona wzrostami to jednak słabsze wyniki Citigroup i odejście Stevea Jobsa wywołały niepokój wśród inwestorów.
Gracze w USA po dłuższym weekendzie wrócili wczoraj do gry na nowojorskim parkiecie. I chociaż zapowiadała się bardzo dobra sesja, to jednak napływające na rynek informacje wywołały spore zamieszanie. Główne indeksy jednak obroniły wzrosty: Dow Jones i Nasdaq zyskały po 0,4 procent, a S&P500 poszedł w górę o 0,14 procent.
Najbardziej wyczekiwaną wczoraj przez inwestorów informacją były wyniki kwartalne Citigroup. Po bardzo dobrych danych z banku JP Morgan, również w tym przypadku analitycy oczekiwali bardzo dobrych rezultatów. Nieco się jednak rozczarowali. Citigroup zarobił w czwartym kwartale ubiegłego roku 1,3 miliarda dolarów. To co prawda znacznie lepszy wynik od 7,6 miliarda dolarów straty sprzed roku, ale inwestorzy i tak byli niezadowoleni. Poskutkowało to wyprzedażą akcji banku i spadkiem kursu o ponad 5 procent.
W dół poszły również akcje koncernu Apple. W tym przypadku inwestorów bardzo zaniepokoił fakt, że wizjoner i twórca firmy Steve Jobs udał się na dłuższy urlop zdrowotny. I choć zapewnia, że wróci do pracy, to nieco paniczna wyprzedaż akcji spowodowała spadek kursu o ponad 6 procent w ciągu dnia. Potem notowania Apple nieco odbiły, kończąc dzień z 2-procentową stratą.
Warto jeszcze wspomnieć o koncernie Boeing, który odnotował wczoraj 3-procentowy wzrost, największy wśród spółek notowanych w indeksie Dow Jones. Producent samolotów zapewnił, że opóźnienia dostawach maszyn nie odbiją się na finansach firmy.