Amerykańskie indeksy, w ślad za europejskimi, rozpoczęły notowania od spadków. Sytuacja na giełdach nadal nie jest opanowana, choć pojawiają się symptomy zakończenia korekty.
Dziś zostały podane kolejne dane dotyczące nieruchomości w USA. To, że rynek ten ani drgnie w górę – wręcz przeciwnie, można już zauważyć od jakiegoś czasu. Sprzedaż domów w USA w styczniu spadła o 0,8 proc., podczas gdy analitycy spodziewali się spadku rzędu 0,6 proc.
Jednak pojawiły się dziś dane, które pomogły wyhamować spadki. Chodzi o indeks ISM w sektorze produkcyjnym, który zaskoczył dziś rynek. Wzrósł on w lutym do 52,3 pkt., co sugeruje, że przedsiębiorstwa zaczynają sobie radzić ze swoimi zapasami.
Wydatki konsumentów również wzrosły w styczniu o 0,5 proc. Opublikowane w tym samym raporcie dochody konsumentów wzrosły o 1 proc. Wzrosła również liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych.
Ponieważ wzrost wydatków był mniejszy niż wzrost dochodów, stopa oszczędności wzrosła z - 1,4 proc. do –1,2 proc. Ujemna wartość tego wskaźnika wskazuje, że konsumenci wykorzystują oszczędności do podtrzymania konsumpcji.. Dochód do dyspozycji wzrósł o 0,8 proc.
To tyle danych - indeksy nadal tracą. Jednak, patrząc nawet na dzisiejsze otwarcie, jest lepiej. Stronie popytowej udało się zredukować straty do poziomów akceptowalnych na "normalnych" sesjach. Nadal jednak warto trzymać rękę na pulsie i obserwować zarówno USA i jak rynki azjatyckie, bo sytuacje nie jest jeszcze w pełni klarowna.
ZOBACZ TAKŻE: