Jeśli nie Chiny to co? Co może poruszyć inwestorów? Inflacja. Światowe indeksy zareagowały przeceną na wieści o jej rosnącej presji w USA oraz podniesieniu przez EBC stóp procentowych.
Już wczoraj amerykańscy inwestorzy z obawą przyjęli dane o wzroście indeksu ISM w sektorze usług. Dziś dostali bardziej twarde dane - Europejski Bank Centralny podniósł stopy procentowe z 3,75 proc. do 4 proc. Wzmaga to presję na FED, tym bardziej, że opublikowane również dziś dane makro również wskazują tę tendencję. Koszty pracowników w przemyśle wzrosły o 1,8 proc. podczas gdy spodziewano się wzrostu o 1,5 proc. Równocześnie wzrost produktywności nie zachwycił i wyniósł 1 proc.(miesiąc temu było to 1,7 proc.). Zgadza się to z wczorajszymi słowami Bena Bernanke, który uważa, ze inflacja jest wysoka.
Pamiętać należy, że koszty pracowników to 2/3 kosztów produktu finalnego w USA.
Indeksy w Europie, jak można było się spodziewać, zareagowały spadkami - i trzeba przyznać, że znaczącymi. Podobnie zareagowały parkiety w USA.
Patrząc na wykres S&P500 wydaje się, że nie powinien on spać poniżej okolic 1520 pkt. Maksymalnie w tych okolicach rynek powinien zacząć zauważać pozytywne informacje. Jednak rosnąca presja inflacyjna może rzeczywiście niedługo dać się rynkowi akcji we znaki. Będzie to szczególnie widoczne przy następnym posiedzeniu FED.
Na razie jednak mamy przecenę na światowych giełdach. Można to traktować jako odpoczynek od bicia rekordów, choć słowa Bernanke zaczynają mieć solidne podstawy.