W ciągu dwóch dni po wyborach amerykańskie indeksy straciły już 10 procent.
Przebieg wczorajszej sesji w USA był dokładnie taki sam jak w środę. Od początku notowań indeksy spadały, a byki nie wykazały ani krzty odwagi.
Dow Jones, podobnie jak na poprzedniej sesji, skończył 4,85 proc. stratą, S&P spadł o ponad 5 proc. a Nasdaq o 4,34 procent.
Nie było więc powyborczego rajdu w górę. Inwestorzy chłodno kalkulują i skupiają się na danych makroekonomicznych, które cały czas nie napawają optymizmem. Do tego kolejne spółki obniżają znacząco swoje prognozy zysku na przyszły rok.
W środę wieczorem Cisco podał, że w przyszłym kwartale przychody mogą spaść nawet o 10 procent. Należy dodać, że Cisco uważane jest za wyznacznik pozostałych spółek technologicznych.
Na kryzysie traci także Disney: zysk w minionym kwartale spadł o 13 procent. Spółka ostrzegła, że następne wyniki mogą być słabe, ze względu na topniejący rynek reklamy oraz wyższe koszty utrzymania parków rozrywki. Dodatkowo Disney spodziewa się, że w pierwszym półroczy 2009 r. parki odwiedzi 10 proc. mniej osób niż w tym roku.
Dziś poznamy ważne miesięczne dane z amerykańskiego rynku pracy. Niewykluczone, że część inwestorów sprzedawała wczoraj akcje, aby przygotować się na ewentualny zły odczyt. Analitycy spodziewają się spadku stopy zatrudnienia o 200 tys. osób.