Dziś inwestorzy, którzy nie trafili w tym roku z inwestycjami giełdowymi, mają ostatnią szansę, by skorzystać z możliwości obniżenia podatku od dochodów kapitałowych.
Podstawą opodatkowania w przypadku podatku _ giełdowego _ jest dochód stanowiący różnicę między kosztami nabycia akcji (wartością zakupu), a przychodem uzyskanym z ich sprzedaży, od którego fiskus pobiera 19 procent. Jednak można tego uniknąć. Zysk z inwestycji wypracowany na jednych akcjach można skompensować stratami z innych papierów. Tym samym można zapłacić albo mniejszy podatek, albo zupełnie ten obowiązek ominąć.
Przykładowo, gdy inwestor zarobił na akcjach jednej spółki 1000 złotych, a na innych poniósł stratę 1500 złotych, to podatku nie zapłaci w ogóle. W sumie poniósł bowiem stratę 500 złotych.
Jest jednak jeden warunek, by z takiej możliwości skorzystać. Akcje, obligacje, czy też instrumenty pochodne, na których inwestor poniósł stratę, muszą zostać sprzedane do określonego terminu. W przypadku akcji, certyfikatów inwestycyjnych i jednostek ETF musi on nastąpić co najmniej na czwartej od końca w roku sesji. W 2013 roku wypada ona dziś.
Co gdy zakładamy, że w najbliższym czasie nasze stratne akcje zyskają na wartości? W przypadku dobrych nastrojów na giełdach taka przymusowa sprzedaż nie oznacza, że trzeba zrezygnować z potencjalnych zysków z papierów, które zostały zbyte, by wykazać na nich stratę. Nic nie stoi na przeszkodzie, by zaraz po sprzedaży ponownie je odkupić. Minusem takiej operacji jest fakt, że w momencie sprzedaży i zakupu inwestor musi ponieść koszty transakcyjne, które w niektórych przypadkach mogą się okazać wyższe niż korzyść podatkowa.
Czytaj więcej w Money.pl