Spadki we wtorek na Wall Street zbiegły się z dwiema informacjami. Pierwsza to dymisja Rex'a Tillersona z funkcji sekretarza stanu, czyli takiego ministra spraw zagranicznych USA. To zadziałało negatywnie na spółki z sektora paliwowego, bo Tillerson optował za utrzymaniem umowy w sprawie programu nuklearnego z Iranem. Trump chciał jego zerwania, co potencjalnie może skończyć się zmniejszeniem produkcji ropy. To jednak nie koniec rewelacji związanych z relacjami USA z zagranicą.
Zamieszanie wywołały informacje, że cła na stal i aluminium to nie koniec. Trump chce nałożyć na chińskie firmy 60 mld dol. obciążeń importowych. Kwoty mają dotyczyć sektora technologicznego i telekomunikacyjnego - podała agencja Reuters.
- Nie sądzę, aby Chiny chciały zaangażować się w wojnę celną, ale może to źle nastrajać ,,koszyk jabłek" (sektor technologiczny - red.) - powiedział Bryan Novak, starszy dyrektor zarządzający Astor Investment Management w Chicago. Dodał jednocześnie, że w tej chwili trudno jest wycenić wpływ planowanych obciążeń Trumpa na gospodarkę.
Indeks Dow Jones Industrial spadł o 0,7 proc., S&P 500 o 0,6 proc., a Nasdaq Composite o 1,0 proc. Microsoft, Facebook i Alphanet (Google)
traciły ponad 1,5 proc. i wpłynęły najbardziej na zły obraz całego rynku.
Na początku dnia rynek wyglądał jeszcze dość dobrze. Otwarcie było na plus po danych o inflacji, która w lutym wyniosła zaledwie 0,2 proc. Fed nie będzie musiał prawdopodobnie ,,szaleć" z podwyżkami i należy się spodziewać raczej trzech, niż czterech w tym roku. Informacje z Białego Domu nie nastroiły jednak pozytywnie.
Spadające akcje wpłynęły negatywnie na dolara i ceny ropy. Kontrakty na ropę w trakcie dnia spadały nawet o 1,8 proc. by potem nadrobić nieco strat - na koniec dnia spadały o 0,8 proc. w przypadku amerykańskiej WTI, a 0,4 proc. jeśli chodzi o Brent.