Kiepskie dane z rynku pracy i nieruchomości silnie zachwiały głównymi indeksami w USA. Końcówka sesji przyniosła jednak znaczne odbicie.
Notowania na Wall Street nie należały wczoraj do spokojnych. Indeksy wielokrotnie zmieniały swój kierunek a skala zmian była stosunkowo spora. Wpływ na taki szybkie zmiany nastrojów miały dane i informacje napływające ze spółek.
Według amerykańskiego Krajowego Stowarzyszenia Pośredników w Handlu Nieruchomościami sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA w marcu spadła do 4,57 mln (-3 proc.) w ujęciu rocznym. Analitycy oczekiwali, że ten spadek wyniesie 1,3 proc. Z kolei w ubiegłym tygodniu wzrosła liczba osób ubiegających się po raz pierwszy o zasiłek dla bezrobotnych o 27 tys. do 640 tys. wobec oczekiwanych 630 tys.
[
]( http://www.money.pl/gielda/swiat/usa_sp/ )Dodaj wykresy do Twojej strony internetowej
Informacje z rynku pracy tak bardzo nie wystraszyły inwestorów jak dane dotyczące sprzedaży nieruchomości. Powróciła natomiast na rynek sprawa banków. Ken Lewis szef Bank of America przyznał, że był niechętny przejęciu Merrill Lynch. Zrobił to pod naciskiem ówczesnego Sekretarza Skarbu Henry'ego Paulson'a. Przejmowany bank był w fatalnej sytuacji finansowej.
Jak zauważył Wojciech Brach z Noble Funds TFI sytuacja ta pokazuje determinację administracji do ratowania sytuacji w branży bankowej i rozpoczęło dyskusję, której kontynuacji możemy spodziewać się w najbliższych dniach. Nie przeszkodziło to jednak spółkom finansowym podczas wczorajszej sesji urosnąć w sumie o ponad 4 %.
Ostatecznie finisz należał do byków, którzy spowodowali, że notowania zakończyły się na plusach: Dow Jones zyskał 0,90 proc., a S&P 500 0,99 proc. Najmniej urósł Nasdaq, który zwiększył swoją wartość jedynie o 0,37 proc.