Jacek Czaputowicz złożył dymisję. Sikorski: mógł mieć inne zdanie ws. Białorusi niż kierownictwo PiS
- To fatalny moment na rezygnację ministra spraw zagranicznych. Polska powinna teraz przewodzić Europie w sprawie kryzysu na Białorusi. To nie czas na odchodzenie z ministerstwa, a na pracę po 18 godzin dziennie – powiedział w rozmowie z Money Radosław Sikorski, były minister spraw zagranicznych.
Jacek Czaputowicz to kolejny członek rządu Mateusza Morawieckiego, który rezygnuje ze swojej funkcji. We wtorek do dymisji podał się Łukasz Szumowski, minister zdrowia, a dzień wcześniej – wiceszef tego resortu Janusz Cieszyński.
Zdaniem Radosława Sikorskiego rezygnacja Czaputowicza może oznaczać, że w sprawie reakcji Polski na wydarzenia na Białorusi mogły wystąpić "istotne różnice zdań pomiędzy szefem dyplomacji a kierownictwem PiS”.
- To zły sygnał, który idzie w świat – uważa były minister spraw zagranicznych. – Polska powinna teraz mobilizować Unię Europejską do działania, do twardych negocjacji z Rosją i Łukaszenką ws. przyszłości Białorusi. To jest nasze zadanie w tej części Europy. Podczas mojego urzędowania też mieliśmy takie kryzysy, przypomnę Majdan i wojnę w Gruzji. Pracowaliśmy wtedy po 18 godzin dziennie, nikt nie myślał o odchodzeniu.
Sikorski, oceniając ministra Jacka Czaputowicza, podkreślił, że "nie kompromitował Polski swoimi głupimi wypowiedziami jak Witold Waszczykowski”.
- Nie mogę mu jednak darować, że oddał sprawy europejskie kancelarii premiera – mówi w rozmowie z Money Radosław Sikorski. – Za jego kadencji rozdzielono politykę zagraniczną od europejskiej, to była zła decyzja.
Kto po Czaputowiczu mógłby zająć fotel szefa dyplomacji?
- Minister Krzysztof Szczerski jako szef gabinetu prezydenta w ciągu ostatnich kilku latach nabył doświadczenie, ale jest eurofobem i ma dziwne pomysły na sprawy europejskie, o których można przeczytać w jego książce – uważa Sikorski. – Jego zdaniem darem Polski dla UE powinno być liberum weto i podczas kilku ostatnich lat odkrył, że nie tylko Polska może wetować. Konrad Szymański z kolei ma rozeznanie korelacji sił w UE, ale to właśnie on był motorem rozdziału spraw europejskich od zagranicznych. Gdyby został ministrem spraw zagranicznych, musiałby się napić piwa, które sam nawarzył.