Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Bartosz Chochołowski
|

Koniec z płaceniem partiom z budżetu? Donald Tusk ma rację

0
Podziel się:

Bartosz Chochołowski pisze, jak należy traktować pomysł premiera.

Koniec z płaceniem partiom z budżetu? Donald Tusk ma rację

Rządy Donalda Tuska nie są - używając eufemizmu - pasmem sukcesów, więc on sam spokorniał. Konsekwentnie zmierza do likwidacji finansowania partii z budżetu i wczoraj Platforma złożyła w Sejmie projekt ustawy, który ma to zakończyć.

Biorąc pod uwagę, jak te pieniądze są wydawane, to po ich zabraniu, partyjne bankiety będą mniej wystawne. Żałować nie ma czego. Jednak czy działania Donalda Tuska są szczere? Przypomnę, że właśnie po to, aby brać pieniądze od podatników, Platforma przeobraziła się ze stowarzyszenia, którym początkowo była, w partię. Nie można zatem powiedzieć, że się ich brzydzi. Gdyby na nich Platformie nie zależało, to nadal byłaby stowarzyszeniem.

Projekt w Sejmie przepadnie z kretesem. PSL mówi stanowcze _ nie _, podobnie PiS i SLD. Entuzjastycznie podchodzi do tego Solidarna Polska, ale 17 głosów zbyt mało, aby przechylić języczek u wagi. Natomiast Ruch Palikota jest za, ale pod warunkiem, że zamiast dotacji, podatnicy będą mogli robić odpisy od podatku na partie, tak jak dziś jednym procentem mogą wspierać organizacje pozarządowe.

To ciekawa koncepcja - co prawda wciąż chodzi o pieniądze podatników, ale przynajmniej moglibyśmy decydować, na którą partie chcemy płacić. Zatem ich bogactwo nie zależałoby od wyniku wyborczego, ale od tego, ile zarabiają zwolennicy i czy chcą przekazać pieniądze. Partie musiałby się umizgiwać do top managementu, a nie do prostego ludu. Trzeba pamiętać, że bardziej opłacałoby się przekonać do zrobienia odpisu prezesa banku Millenium (najlepiej zarabiający polski bankowiec) niż wszystkie pielęgniarki w szpitalu.

W propozycji Ruchu Palikota odpis miałby być stały, niezależny od dochodów - zaledwie kilka złotych od podatnika. To nierealne, bo żeby uzbierały się miliony, których potrzebują partie, odpisy musiałoby robić bardzo dużo osób. Skoro nie wszyscy członkowie partii mają przekonanie do płacenia składek (często nawet połowa nie płaci), to jak można się spodziewać, że setki tysięcy sympatyków zacznie robić odpisy?

Nie można założyć, że wszyscy, którzy głosowali lub którzy teraz w sondażach deklarują, że zagłosują, wypełnią właściwą rubrykę w deklaracji PIT, bowiem partie tak naprawdę nie mają sympatyków. Wyborca i sympatyk to wcale nie tożsame pojęcia. Bardzo wielu wyborców wcale nie popiera partii, na którą głosuje. To jest głos przeciwko innemu ugrupowaniu. Głosuję na PiS, bo nienawidzę Platformy. Głosuję na Platformę, bo nie cierpię PiS-u. Wybieram Palikota, bo zbrzydł mi SLD i zawiodłem się na PO. Może jedynie PSL ma sympatyków, ale... większość z nich to rolnicy, którzy nie płacą PIT, więc nic partii nie dadzą, nawet gdyby chcieli.

Dlatego pomysł Palikota to political fiction. Co innego propozycja Tuska. Ją należy potraktować poważnie, ale tylko pod warunkiem, że uznamy ją jako wyraz pokory - jak wyznanie premiera, że jego partia nie jest warta pieniędzy podatników. No i z tym nie da się polemizować, nawet można wyrazić żal, że tak późno do tego słusznego wniosku doszedł.

Więcej o wydatkach Platformy:

Autor felietonu jest zastępcą redaktora naczelnego Money.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)