Ponad połowa Polaków posiada w domu jakieś zwierzę. Problem w tym, że nawet kiedy zapłaciliśmy za te rasowe, nie możemy być tego absolutnie pewni. Eksperci z Unii Felinologii zrzeszającej hodowców przekonują, że winne jest tu prawo.
To ono pozwala nieuczciwym hodowcom oszukiwać wszystkich zainteresowanych zakupem zwierzęcia z rodowodem. Za sprawą nieprecyzyjnych zapisów łatwo wydać tysiące złotych na psa czy kota w tzw. „typie rasy”.
Cena kota do hodowli, który może wykazać się odpowiednią dokumentacją, dochodzi nawet do 1000 euro. Jest to więc spora inwestycja dla osoby kupującej takie zwierzę.
- Nabywca nie jest w stanie po cenie odróżnić rasowca od zwierzaka jedynie w typie, a gdy chce potem taki nabytek zarejestrować w wiarygodnym stowarzyszeniu, czeka go niemiła niespodzianka. Niestety, szacujemy, że liczba takich nieuczciwych praktyk w Polsce powinna być liczona w tysiącach – mówi Marcin Mańk, członek zarządu Unii Felinologii Polskiej.
Jak przekonują hodowcy, przepisy nie precyzują, jakimi badaniami powinny być objęte zwierzęta znajdujące się w hodowli. Powoduje to, że na rynek trafiają chore osobniki, obarczone wadami genetycznymi. Brak także ustawowego przymusu znakowania zwierząt towarzyszących.
Dlatego jak mówi Mańk, tracą finansowo nie tylko oszukani którym wydaje się, że kupili rasowego psa czy kota, ale przede wszystkim zdrowie sprzedawanych zwierząt. - Należy poważnie zastanowić się nad ograniczeniem możliwości ich rozmnażania „na dziko” - podsumowuje Marcin Mańk.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl