Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Damian Szymański
Damian Szymański
|
aktualizacja

Czeka nas potężny cios. Politycy nie mają umiaru

825
Podziel się:

Finanse publiczne Polski czekają bardzo trudne czasy. Dostajemy coraz więcej sygnałów ostrzegawczych, a politycy dopiero zaczęli swoją przedwyborczą licytację. Money.pl i FOR ruszają z akcją #licznikwyborczy, w której podliczamy obietnice polityków. Kwoty mogą zrobić niemałe wrażenie.

Czeka nas potężny cios. Politycy nie mają umiaru
Wyborcze obietnice polityków będą nas kosztować krocie (Flickr, KPRM, PAP, Piotr Matusewicz, Tomasz Waszczuk, Krystian Maj)

Politycy rzucają obietnicami, ale nie mówią, skąd wezmą na to pieniądze i ile będzie nas to wszystko kosztowało. Dlatego redakcja money.pl wraz z Forum Obywatelskiego Rozwoju rozpoczyna akcję #licznikwyborczy, w której będziemy wyliczać koszty obietnic polityków pięciu największych komitetów wyborczych do wyborów parlamentarnych.

Już teraz nasz licznik bije po oczach łączną kwotą 739,1 mld zł. A codziennie dochodzą nowe obietnice. Oczywiście zaznaczyć trzeba, że tylko zwycięzca będzie miał szanse na ich realizację, ale i tak można się spodziewać, że po wyborach finanse publiczne Polski czeka istna próba ognia. Już teraz przyszły rok zapowiada się na niezwykle trudny.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Najpierw wybory, potem rekordowa inflacja. Polska idzie śladem Węgier?

Ile kosztują obietnice wyborcze polityków? Finanse publiczne Polski czekają trudne czasy

Eksperci FOR prześledzili wszystkie najważniejsze obietnice wyborcze partii politycznych.

Warto na wstępie zaznaczyć, że póki co tylko Lewica i Konfederacja przedstawiły swoje programy wyborcze, a Trzecia Droga - znaczną jego część. Koalicja Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość jeszcze tego nie zrobiły, więc w ich przypadku wyliczenia bazują na dostępnych w przestrzeni publicznej obietnicach wyborczych i fragmentach programów. Na bieżąco będziemy aktualizować nasz licznik.

Najmniej do tej pory obiecała Koalicja Obywatelska. Jej program kosztowałby Polaków 80,9 mld zł. Wszystkie szczegóły znajdują się tutaj.

Program Trzeciej Drogi kosztowałby podatników z kolei 125,6 mld zł. Najwięcej "waży" w nim zwiększenie do 6 proc. PKB nakładów na edukację i zdrowie. Obie te obietnice to koszt 76,7 mld zł.

Dalej plasuje się Prawo i Sprawiedliwość. Wraz z grantami z KPO, które zapisane są w budżecie na przyszły rok, program prawicy zamyka się póki co w kwocie 151,6 mld zł, a bez nich 115,6 mld zł. W to wlicza się zapowiedziany w poniedziałek program modernizacji mieszkalnictwa z wielkiej płyty rzędu 5 mld zł. Wiemy, że ten wynik na pewno się zwiększy, gdyż Zjednoczona Prawica przez cały tydzień ma odsłaniać karty dotyczące swojego programu. Będziemy w takim razie skrupulatnie liczyć każdą dodatkową obietnicę.

Co ciekawe, partiami, które obiecały najwięcej, są Konfederacja i Lewica. Ta pierwsza proponuje zmiany na kwotę aż 189 mld zł. W tym ponad 60 mld pochłonie liniowy PIT 12-proc., a podwyższenie kwoty wolnej od podatku do 12-krotności minimalnego wynagrodzenia ok. 33 mld zł.

Z kolei program Lewicy kosztowałby 227,4 mld zł, z czego lwią część (112,2 mld zł) pochłonęłyby wydatki na służbę zdrowia (Lewica chce je zwiększyć do 8 proc. PKB).

Finanse Polski napięte jak struna

Podane kwoty teraz mogą wydawać się abstrakcyjne, ale są to realne środki, które politycy, chcąc wprowadzić swoje programy w życie, będą musieli skądś wziąć. Pytanie: skąd? PiS w budżecie na przyszły rok założyło bowiem skokowy wzrost długu i deficytu finansów publicznych.

Przypomnijmy, że deficyt całego sektora instytucji rządowych i samorządowych (general government, GG) rząd widzi w 2024 r. na poziomie 4,5 proc. PKB (ok. 170 mld zł). Z kolei dług publiczny ma skoczyć do 54 proc. PKB, co oznacza wzrost aż o 5 punktów procentowych.

To stawia nasz kraj wśród państw z najwyższymi wskaźnikami zadłużenia na Starym Kontynencie. Przed nami plasują się m.in. Belgia, Słowacja i Bułgaria.

- Rząd próbuje relatywizować ten wynik, wskazując, że w 2009 r. deficyt sektora general government w Polsce wynosił 7,3 proc. PKB, a w 2010 r. 7,5 proc. PKB. Wygodnie dla siebie nie podaje jednak, jak wyglądały wtedy finanse publiczne innych krajów Unii Europejskiej. W tamtym czasie przeciętny deficyt w państwach członkowskich UE wynosił 6 proc. PKB. W przyszłym roku, według prognozy Komisji Europejskiej, ma osiągnąć poziom 2,4 proc. PKB. Oznacza to, że na tle innych krajów UE polskie finanse publiczne są teraz - za sprawą polityki Prawa i Sprawiedliwości - w o wiele gorszej kondycji niż w latach 2009–2010 - wyjaśnia Marcin Zieliński, główny ekonomista FOR.

Zadowolenia z budżetu nie kryje natomiast premier Mateusz Morawiecki, który stwierdził, że jest on bezpieczny z punktu widzenia rynków finansowych. - Jest także budżetem bezpieczeństwa Polski i Polaków: fizycznego, w ochronie zdrowia i społecznego - powiedział szef rządu.

Minister finansów Magdalena Rzeczkowska podkreśliła natomiast, że polska gospodarka w latach 2016-2022 wzrosła realnie o około 32 proc. i ten wzrost był najwyższy, porównując inne kraje europejskie. - Polska nadrabia dystans do rozwiniętych państw Unii Europejskiej - to jest fakt - dodała.

Moody's ostrzega rząd. Jest pierwsza żółta kartka

Międzynarodowe instytucje dostrzegają jednak problem z kasą państwa. Agencja ratingowa Moody's napisała w poniedziałek, że "wzrost długu do 54 proc. PKB w 2024 r. jest negatywny dla profilu kredytowego kraju".

Moody's wskazuje, że średnioterminowe perspektywy fiskalne Polski zależą od wyniku jesiennych wyborów parlamentarnych.

Polskie rządy tradycyjnie były konserwatywnie fiskalnie, a obecny szef rządu mówił o konieczności ograniczenia wydatków. Jeżeli zmieniłaby się władza, to nie oczekiwalibyśmy radykalnego wzrostu strukturalnych wydatków, np. na zbrojenia, czy znaczącej obniżki transferów społecznych. Jednocześnie niższe mogłyby być wydatki pozabudżetowe ze specjalnych funduszy, a także wprowadzona mogłaby zostać kolejna reforma systemu podatkowego - ocenia agencja ratingowa.

Na plus Moody's spodziewa się spadku deficytu sektora poniżej 3 proc. PKB od 2025 r., co zdaniem agencji będzie ograniczać wzrost obciążenia długiem do znacznie poniżej 60 proc. PKB.

"Niemniej jednak projekt budżetu na 2024 r. stoi w sprzeczności z regułami fiskalnymi UE, które ograniczają deficyt do 3 proc. PKB, co zostało zawieszone na podstawie ogólnej klauzuli wyjścia po pandemii, ale ponownie zacznie obowiązywać od 2024 r., a to potencjalnie może ponownie nadwyrężyć już napięte relacje z UE" - dodano.

Trudny budżet

Z kolei ekonomiści Santander Bank Polska wskazują, że rząd nie założył żadnej poduszki bezpieczeństwa na przyszły rok, co może oznaczać, że w razie jakichkolwiek zawirowań budżet zostanie uderzony bardziej, niż się teraz tego spodziewamy.

"Widzimy większe niż w poprzednich latach ryzyko tego, że realizacja budżetu w 2024 r. może przebiegać gorzej, niż zaplanowano" - ostrzegają.

Podobnego zdania jest Sławomir Dudek, prezes Instytutu Finansów Publicznych. Rząd, pokazując budżet, założył w nim deficyt w kwocie 164,8 mld zł i nazwał go "bezpiecznym".

Nazwanie tak budżetu, w którym zaplanowano tak wysoki deficyt, mimo odbicia wzrostu PKB, mimo wzrostu stawek VAT na żywność, mimo dwucyfrowego wzrostu podatku PIT, jest oszustwem marketingowym - przekonuje ekonomista.

Jak zauważa Dudek, planowany deficyt na 2024 r. jest ponad trzynastokrotnie wyższy od zrealizowanego deficytu budżetu państwa w roku 2022.

- To porównanie demaskuje uprawiane od kilku lat kłamstwo budżetowe. Zastanawiam się, jak rząd i premier wytłumaczą społeczeństwu, że deficyt 12 mld zł to "stabilne finanse", a liczba ponad 13-krotnie wyższa, tj. 164,8 mld zł to nadal "bezpieczny budżet". Elementarna arytmetyka mówi, że jest to kompletny absurd - podsumowuje ekspert.

Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
gospodarka
wybory
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(825)
J.P.
7 miesięcy temu
Pisowianie, jak zwykle nie podają Polakm prawdy.
Marius
7 miesięcy temu
Niezła odklejka - zmniejszenie opodatkowania obywateli wskazane jako "koszt". XD
Kaziuk
8 miesięcy temu
SLD da nam energię elektryczną za darmo na zawsze.
Adam N 1973
8 miesięcy temu
Bezczelne Money. Usunęliście kilka moich komentarzy, a zostawiliście te, w których jakiś leming użył mojego nicku, grafik z rakieta i płaczącą buźką i oskarżył o inflację PiS
Adam N 1973
8 miesięcy temu
@ Alkinia. To jasne że teraz dzięki PiS żyje się w Polsce o wiele lepiej. I przestań bredzić o ruinie w przyszłym roku. Ruina może nam grozić tylko gdy ludzie dadzą się ogłupić mainstreamowi i dadzą władzę koalicji Targowicy z Hołownia i lewica, może jeszcze z Konfederacja. Tusk celowo doprowadziłby Polskę do ruiny, by zapewnić Niemcom tanich robotników i uczynić znowu z naszego kraju petenta. I zwalać wszystko na PiS. Jeśli PiS utrzyma władzę to czeka nas wielki rozwój i dobrobyt. Za 30 lat rządy PiS będą porównywane do rządów Adenauera w RFN i tamtejszego cudu gospodarczego
...
Następna strona