Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kataryna zdemaskowana

0
Podziel się:

Dane ujawniła jedna z gazet. Blogerka twierdzi, że to efekt nieudanego szantażu.

Kataryna zdemaskowana
(Jskopin/Dreamstime.com)

Dzisiejszy _ Dziennik _ demaskuje blogerkę Katarynę. Blogerka z kolei zarzuca gazecie, że krok ten jest wynikiem nieudanego szantażu. Kataryna, w zamian za polubowne ujawnienie tożsamości, miała zostać publicystką gazety.

_ _ - Pani Katarzyno bardzo proszę o poważne rozważenie naszej propozycji. Nie chcemy bezpardonowo ujawniać Pani tożsamości i iść na rękę Czumom. Wolimy by zgodziła się Pani na ten coming out na Pani warunkach włącznie z zatrudnieniem Pani jako naszej publicystki. Ale proszę nas zrozumieć to _frustrujące wiedzieć i nie móc napisać". Wiem, że Pani tożsamość zna Fakt a przez nich nie zostanie Pani tak dobrze potraktowana - proszę tego nie traktować jako szantażu.Naprawdę nie chcemy Pani skrzywdzić" _ - tak _ Dziennik _ próbował nakłonić blogerkę Katarynę do współpracy.

Jak napisała na swoim blogu Kataryna, we wtorek wieczorem zadzwoniła do niej dziennikarka _ Dziennika _, która oznajmiła, że redakcja wie jak się nazywa. Po tych słowach blogerka rozłączyła się.

_ Dziennik _ zarzucił Katarynie, że skrywając się pod pseudonimem, uniemożliwia poważną polemikę atakowanym przez nią autorom. Zdaniem gazety, na podstawie jej wpisów internauci wyrabiają sobie zdanie na temat dziennikarstwa i konkretnych dziennikarzy, a ona nie ponosi przy tym żadnej odpowiedzialności.

Blogerce postawiono również zarzut, że jej fundacja w 2003 i 2004 roku - czyli wtedy, kiedy Kataryna już aktywnie komentowała polską scenę polityczną na forum _ Gazety Wyborczej _ - szkoliła dziennikarzy kierowanej przez Roberta Kwiatkowskiego TVP. Był on wtedy przez nią ostro krytykowany. Kataryna jednak odpiera atak , stwierdzając, że jest on zwykłym kłamstwem.

_ _ - Ale numer! Przecież to jest kłamstwo! Nigdy nie szkoliliśmy dziennikarzy TVP, w ogóle nie szkolimy dziennikarzy, z wyjątkiem jakiegoś szkolenia dla dziennikarzy obywatelskich w czasach na długo przed Kataryną. Jak można tak łgać??? I co ja mam z tym łgarstwem zrobić, przecież Dziennik nie po to zrobił taką akcję, żeby teraz prostować cokolwiek tylko dlatego, że fakty się nie zgadzają. Nigdy nie szkoliliśmy dziennikarzy TVP (ani dziennikarzy w ogóle, ze wspomnianym wcześniej wyjątkiem sprzed wielu lat), nigdy też nie prowadziliśmy żadnych interesów z TVP. Jeśli kogoś interesuje o co chodzi z tym TVP, bez trudu znajdzie informacje o całej inicjatywie bo Dziennik postarał się aby moja tożsamość nie była już dla nikogo tajemnicą więc można sobie wyguglać wszystkie szczegóły moich _interesów" w TVP. Od czego się zaczęło, o co chodziło, na czym stanęło. Jeśli to nie rozwieje wątpliwości, czekam na pytania" _ - pisze Kataryna oraz dodaje: _ _ Nie wstydzę się tego co robię w realu i nie wstydzę się tego co
piszę w wirtualu. Nie chciałam tego łączyć i podpisywać się imieniem i nazwiskiem właśnie dlatego, że spodziewałam się, że zdolny dziennikarski cyngiel kreatywnie połączy te dwa światy tak, że mu wyjdzie coś takiego a ja się nie będę miała jak obronić bo przecież _w gazetach pisali" i wreszcie wiemy czego się bała." _

Całą sprawę skomentował również w serwisie Dziennik.pl Cezary Michalski: _ _ Kiedy skontaktowaliśmy się z nią i powiedzieliśmy, że znamy jej tożsamość, choć wcale nie chcemy jej ujawniać, chcemy raczej normalnie z nią porozmawiać, bo jesteśmy ciekawi jej poglądów, jej psychiki, jej życia - podzielonego na część establishmentową: szefowej ważnej warszawskiej fundacji i część _podziemną": niebywale odważnej i krytycznej blogerki - rzuciła słuchawką, potem zaatakowała nas w Internecie, a następnie zamilkła, niewykluczone, że na wieki. Niech się Kataryna nie boi, i tak nie ujawnimy jej tożsamości, nie w momencie, kiedy procesem grozi jej Czuma-syn, za krytyczne wypowiedzi na blogu pod adresem Czumy-ojca. W tej sprawie jesteśmy po tej samej stronie. Uważamy, że ludzie władzy (oraz synowie tych ludzi), ośmieszają się, kiedy zamiast odpierać zarzuty, grożą procesami _.

Wydarzenia te poruszyły także internautów, którzy zaczęli żywo się nimi interesować na swoich blogach i mikroblogach (dyskusja toczy się m.in. w tym miejscu). Wielu z nich stara się - na podstawie informacji dostarczonych przez _ Dziennik _ - dociec, kim jest Kataryna. Blogerka pisząca na na blogu beautifulday.blox.pl stawia tezę, że jest to Katarzyna Sadło, prezes Fundacja Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.

Z kolei Olgierd Rudak, redaktor naczelny i wydawca czasopisma internetowego _ Lege Artis _, zauważa na swoim blogu, że _ _ Kimkolwiek jest Kataryna i z jakiejkolwiek przyczyny zdecydowała się pisać pod pseudonimem - jej sprawa. Nie ma w Polsce prawa, które nakazuje tworzyć pod własnym nazwiskiem; zgodnie z art. 16 pkt 2 pr.aut. to od decyzji twórcy zależy, czy zdecyduje się na opatrzenie utworu nazwiskiem, pseudonimem, czy też na publikację anonimową. Tożsamość i prywatność jednostki podlega także ochronie jak każde inne dobro osobiste, co oznacza, że redakcja _Dziennika" powinna uszanować decyzję Kataryny o zachowaniu swojego nazwiska w sekretności (...)" _.

Dominik Kaznowski stwierdził, że w całej aferze chodzi o prawo do krytykowania władzy oraz pełnienia funkcji strażnika moralności. _ _ Starym mediom właśnie wymyka się z rączek ulubiona zabawka. Do tego, aby choć na chwilkę jeszcze poprzytulać tego ulubionego misia - stosują metody, których nauczyły się od polityków (w rękach polityków są _be i fuj" a w rękach mediów są _ walką o jawność życia społecznego, whatever _)" _ - napisał na blogu.

Kilka dni temu na łamach _ Dziennika _ ukazał się wywiad z blogerką, w którym stwierdziła, że nie może sobie wyobrazić pisania tego, co pisze i robienia tego, co robi zawodowo. _ _ Tego się nie da połączyć. A z bloga jest mi łatwiej zrezygnować _ _ - mówiła Kataryna.

Internauci w większości przypadków stają po stronie Kataryny, zarzucając _ Dziennikowi _ - w najlepszym przypadku - braki w warsztacie dziennikarskim. Całe zamieszanie wokół swojej osoby podsumowała na blogu słowami: _ _ Nie chce mi się wierzyć, że można puścić w świat tak bezczelne - a przecież łatwe do zweryfikowania - kłamstwo. Dziennik postanowił potwierdzić starą prawdę, że człowieka najłatwiej zabić gazetą. Może trzeba było się zgodzić na tę ofertę nie do odrzucenia 'praca za coming out'? _ _.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)