"Zmiany w UE zaplanowano naszym kosztem" - mówi premier. "Polska jest zbyt ważna dla Europy, by rezygnować ze wszystkiego".
Kompromis wydawał się w zasięgu ręki - powiedział szef polskiego rządu. "Ciągle nie możemy uzyskać tego, co uważamy za minimum" - dodał. Jarosław Kaczyński: _ "Propozycje padały z obu stron. Delegacja polska jechała do Brukseli mając różne warianty do negocjacji. Ale kompromis musi być kompromisem z obu stron." _
"Składano nam pewne atrakcyjne propozycje, z których się później wycofywano" - mówi Jarosław Kaczyński - "dotyczyły one między innymi wzmocnienia systemu bezpieczeństwa, czyli tak zwanego "kompromisu z Joaniny"
Przed godziną osiemnastą ze źródeł niemieckich pojawiły się przecieki, że osiągnięto kompromis między Polską a Niemcami w sprawie podziału głosów.
Kompromis ten miał polegać na pozostawieniu systemu nicejskiego do 2014 roku a tak zwanego kompromisu z Joaniny, zwanego też "systemem bezpieczeństwa" - bezterminowo. Polska i Hiszpania miały dostać kolejnych 14 eurodeputowanych.
Informację o kompromisie po kilkunastu minutach zdementował polski rząd. Zarówno w Brukseli, jak i w Warszawie rozpoczęły się gorączkowe rozmowy. W "stolicy" UE spotkali się przywódcy Niemiec, Francji i Polski. Natomiast w stolicy Polski premier rozmawiał z wicepremierami: Zytą Gilowską, Romanem Giertychem i Przemysławem Gosiewskim. Andrzeja Leppera zastępowała minister Anna Fotyga.
Następnie w Brukseli Lech Kaczyński spotkał się z Angelą Merkel, a w Warszawie Jarosław Kaczyński zwołał nadzwyczajne spotkanie Rady Politycznej Prawa i Sprawiedliwości.
"Jeśli w tej chwili zakończyłyby się negocjacje w Brukseli, musielibyśmy zawetować" - mówił Jarosław Kaczyński.