Ten najpóźniejszy możliwy termin mają marszałkowi Bronisławowi Komorowskiemu zaproponować zarówno PiS jak i SLD. Ewentualna druga tura przypadała by wówczas na 4 lipca.
Komorowski obiecał obu partiom, najbardziej dotkniętym sobotnią katastrofą, że będą miały decydujący głos w sprawie terminu wyborów - przypomina _ Gazeta Wyborcza _. Jeśli ta opcja przejdzie, to sprawy nabiorą _ gwałtownego przyspieszenia _. Dziennik wyjaśnia, że ordynacja prezydencka zapomniała bowiem o sytuacji nadzwyczajnej.
Wybory będą przyspieszone, ale zasady i wymagania wobec kandydatów się nie zmieniają. Partie, które chcą wystawić kandydata na prezydenta, muszą dostarczyć sto tysięcy podpisów najpóźniej 45 dni przed pierwszą turą. A to może oznaczać kłopot dla kandydatów bezpartyjnych i tych popieranych przez mniejsze ugrupowania. Muszą zebrać 100 tysięcy podpisów poparcia, ale mają na to mniej czasu.
Jednak, dziennik pisze, że problemy mogą mieć także partie osierocone przez Lecha Kaczyńskiego i Jerzego Szmajdzińskiego - PiS i SLD. Jak wyjaśniają politycy Prawa i Sprawiedliwości, zebranie podpisów to nie problem. Nie można ich jednak zbierać in blanco, musi być kandydat. A na takie rozmowy jest jeszcze za wcześnie.