Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
tłum. Robert Susło
|

Zachód nie wie, jak prowadzić politykę na Bliskim Wschodzie

0
Podziel się:

Amerykanie i Francuzi pokazują jak nie należy postępować na Bliskim Wschodzie, pisze tygodnik "Die Zeit".

Zachód nie wie, jak prowadzić politykę na Bliskim Wschodzie
(PAP / EPA)

Amerykanie i Francuzi pokazują po trzykroć, jak nie należy postępować na Bliskim Wschodzie, pisze Michael Thumann, publicysta tygodnika "Die Zeit".

Pokój dzięki potędze atomowej i dużej ilości broni. Tak w jednym zdaniu opisać można projekty, według których Francuzi i Amerykanin chcą dziś ukształtować bezład na Bliskim i Środkowym Wschodzie.

_ Prowadząc dzisiejszą realpolitik, państwa zachodnie nie rozstrzygnęłyby zimnej wojny drogą pokojową. _

Gdzie wcześniej nikt nie był w stanie nic zaradzić, nagle Zachód ma masę pomysłów. Minister spraw zagranicznych USA odwiedza teraz przyjaźnie nastawione kraje arabskie. Natomiast francuski prezydent składa wizytę pułkownikowi Kadafiemu w Libii (razem na zdjęciu).

Podczas gdy Condoleezza Rice obiecuje wrogom wrogów Ameryki tanią broń, Nicola Sarkozy oferuje swojemu nowemu przyjacielowi rakiety przeciwpancerne. Rice snuje plany konferencji pokojowej na Bliskim Wschodzie z wykluczeniem Iranu. Sarkozy, który opowiada się oczywiście za pokojem, chce zbliżyć Kadafiego do Europy. Widać tu nową politykę bliskowschodnią Zachodu w podwójnym wykonaniu.

Błędy Sarkozy'ego

Francuzi i Amerykanin sortują przyjaciół i wrogów według gustu, ich działa armatnie podążają za ich interesami z Zachodu na Wschód. Nie wspominają już o demokracji, o praworządnych państwach arabskich. Takie podejście nazywa się z niemieckiego realpolitik. Sęk w tym, że postępując w ten sposób, Zachód nie wygrałby przed dwudziestu laty zimnej wojny w sposób pokojowy.

W przypadku Francuzów pierwszym nieodpowiednim przyjacielem jest Kadafi, który posiada dużo ropy i uranu i skończył nawet z terroryzmem. Przyjacielem Zachodu jednak dotąd nie został. Pod zarzutem zarażenia dzieci HIV, Kadafi przetrzymywał bułgarskie pielęgniarki i palestyńskiego lekarza w areszcie._ Aby osiągnąć pokój należy skończyć z syryjsko-irańskim wsparciem terroru w Palestynie i w Iraku, należy przestrzegać praw człowieka i ukrócić dostawy broni. _

Sarkozy chce więc wzmocnić kraj za pomocą nieodpowiednich środków. Europejskie rakiety przeciwpancerne i technologia jądrowa nie powinny znaleźć się w rękach Kadafiego, który dopiero pod presją Amerykanów i Brytyjczyków zrezygnował kilka lat temu z arsenału broni chemicznej. Sarkozy bierze w ramiona osobę nieobliczalną.

Jego postawa wynika z dwóch nieprawidłowości. "Ważniejsze od wspólnego działania UE jest to, by mój kraj był pierwszy" i "Ważniejsze od naszych wartości są wasze surowce". To nie jest polityka bliskowschodnia lecz zaproszenie do szantażu.

Koalicja Busha przeciwko Iranowi

Bycie szantażowanym przez jakiegoś łotra jest koszmarem George'a W. Busha. Amerykański prezydent zidentyfikował swoich wrogów. Chce odizolować Iran i jego sprzymierzeńców.

Dlatego Bush poświęcił niedawno swój cel, jakim jest rozpowszechnienie demokracji na Bliskim Wschodzie, i buduje teraz koalicję z Arabami przeciwko Iranowi. Mają się w niej znaleźć :egipski władca Mubarak, osłabiony politycznie szef Palestyńczyków Machmud Abbas oraz Królestwo Saudyjskie.

Wszyscy oni nie są akurat fanami USA, ale, ponieważ obawiają się Iranu, ci fałszywi przyjaciele są wyposażani w nieodpowiednie środki - rakiety, samoloty, broń najnowszej generacji.

Aby Iran nie wykorzystał arabskich i izraelskich nieporozumień, Bush stara się teraz zorganizować dużą konferencję palestyńską, w której udział mają wziąć też Saudyjczycy i Izrael. Oczywiście Iranu, Hamasu i Syrii. Zasada jest następująca: doprowadzimy do pokoju na Środkowym Wschodzie, jednak bez tych, którzy nam nie odpowiadają.

Powtarzanie tych samych błędów

Czy to może działać? Przyjrzyjmy się przykładom z historii Iraku: w latach osiemdziesiątych Amerykanie dozbroili już raz fałszywego przyjaciela, który walczył z Iranem. Nazywał się Saddam Hussein. Koniec tej politycznej afery jest znany. Broń można skierować przeciwko każdemu, także w stronę dostawcy.

Drugi przykład to Związek Radziecki. W latach sześćdziesiątych Amerykanie szukali możliwości odprężenia w zimnej wojnie. Prowadzili rozmowy z Sowietami. Tym tak bardzo zależało na uznaniu, że zobowiązali się, wprawdzie opornie, do przestrzegania praw człowieka. W ten sposób doszło do rozbrojenia i do konferencji w Helsinkach w roku 1975. Co nas to uczy spoglądając wstecz? Przy stole negocjacyjnym przeciwnicy nie mutują wprawdzie do przyjaciół, jednak dają się lepiej kontrolować.

Trzeba przyznać, że rozmowy z Hamasem i Iranem są trudne. Prezydent Ahmadineżad chce zagłady państwa izraelskiego, wirówka nuklearna idzie w ruch. Hamas utrzymuje armię pod bronią i wyznaje radykalną ideologię.

Jednak jak pamiętamy: program KP ZSRR był niestrawny dla każdego, kto wysilił się na jego przeczytanie. Z każdą konfrontacją i izolacją rósł arsenał atomowy Moskwy.

*Iran i Hamas to nie Al Kaida *

Czy wolno negocjować także z terrorystami? Nie można porównywać Iranu i Hamasu z siatką terrorystyczną Al Kaidy. Teheran i ruch Hamasu wykorzystują działania terrorystyczne, jednak inaczej niż Al Kaida - mają swoje terytorium, mają obywateli, za których odpowiadają, mają swoje interesy.

Koniec wojny w Palestynie zależy także od Hamasu. Partia została wybrana w wolnych wyborach na początku roku 2006. Teraz jest zamknięta w strefie Gazy podczas gdy zachodni brzeg Jordanu opanował Fatah. Lecz jak długo Fatah będzie jeszcze w stanie utrzymać władzę w swoim bastionie? Czy trzeba zasiąść do negocjacji z Hamasem?

Koniec wojny w Iraku bez udziału sąsiadującego Iranu jest trudno wyobrażalny. Po wielu początkowych błędach w Iraku Amerykanie pielęgnuje teraz stosunki z Sunnitami, Szyitami i Kurdami. W niektórych miejscach Amerykanie są nawet adwokatami Sunnitów.

Pozwoliło to wyraźnie uspokoić niektóre regiony w Iraku. Teraz urzędnicy amerykańscy mają spotkać się z wysłannikami Iranu, aby załagodzić nastroje Szyitów. I dobrze. Stłumienie konfliktu sunnicko-szyickiego w Iraku jest ważne dla całego regionu.

Amerykanie nie zatrzymają irańskiego programu atomowego ani przez zbrojenie Arabów, ani przez stałą izolację Teheranu. Uspokojenie Palestyny i Iraku odebrałoby jednak Iranowi dwie istotne możliwości sabotażu. Dlatego Hamas, Syria i, przede wszystkim z powodu Iraku, także Iran powinny wziąć udział w konferencji pokojowej.

Aby osiągnąć pokój należy skończyć z syryjsko-irańskim wsparciem terroru w Palestynie i w Iraku, należy przestrzegać praw człowieka i ukrócić dostawy broni. A Sarkozyemu należy wyjaśnić odpowiednio wcześniej, dlaczego, w przypadku zakończonych sukcesem negocjacji, nie każdemu należy się francuska elektrownia jądrowa.

Oryginał artykułu opublikowano na stronach ZEIT online

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)