Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Martyna Kośka
Martyna Kośka
|
aktualizacja

Premier zapowiada zniesienie limitu 30-krotności składek na ZUS. Eksperci widzą w tym głównie cel wyborczy

705
Podziel się:

Świetny sposób na sfinansowanie obietnic rządu. Tyle, że w dłuższej perspektywie nie przyniesie korzyści ani ubezpieczonym, ani systemowi ubezpieczeń - przekonują eksperci, których poprosiliśmy o opinie na temat zapowiadanego zniesienia limitu 30-krotności składek na ZUS.

Eksperci zarzucają premierowi, że rozwiązania ws. składek ZUS służy sfinansowaniu wyborczych obietnic.
Eksperci zarzucają premierowi, że rozwiązania ws. składek ZUS służy sfinansowaniu wyborczych obietnic. (East News, Lukasz Szelag/REPORTER)

- Dziś mamy degresywny system. Bogaty człowiek płaci niższą stawkę podatkową, licząc ZUS i stawki 18 i 32 proc. niż człowiek, który zarabia mniej – powiedział premier Mateusz Morawiecki w rozmowie z redaktorem naczelnym Wirtualnej Polski Tomaszem Machałą i publicystą Marcinem Makowskim.

Odniósł się tym samym do pomysłu zniesienia limitu 30-krotności składek na ZUS – tego samego, który już w zeszłym roku został bezlitośnie skrytykowany i uznany za niezgodny z konstytucją.

Czym jest limit 30-krotności? Jest to górny pułap, po przekroczeniu którego przestaje się płacić składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe. W tym roku jest to 142 950 zł - powyżej tej kwoty najlepiej opłacani pracownicy nie płacą składek. Limit ma zapobiec sytuacji, w której dobrze opłacany człowiek odłoży na tyle dużo środków, że jego przyszła emerytura będzie za bardzo obciążać ZUS.

Zobacz także: Obejrzyj: Premier Morawiecki w ogniu pytań Machały i Makowskiego

Premier Morawiecki już w zeszłym roku dał się poznać jako zwolennik zniesienia limitu. Szef rządu szacuje, że zniesienie limitu da budżetowi ok. 3-4 mld zł. Potrzebę zmiany tłumaczy jednak nie tyle względami fiskalnymi, co kwestią uczciwości i sprawiedliwości.

Ryszard Bugaj: złe rozłożenie akcentów

Eksperci są podzieleni w ocenie propozycji zniesienia limitu. Prof. Ryszard Bugaj mówi money.pl, że ma mieszane uczucia, bo jego zdaniem na zniesieniu limitu nikt nie skorzysta, a w przyszłości trzeba bedzie wypłacać bardzo wysokie świadczenia. Jak dodaje, ktoś, kto ma wyższe dochody i płaci wyższe składki, ma prawo oczekiwać w przyszłości wyższej emerytury.

- Decyzja rządu jest nieuczciwa w tym sensie, że zakłada, iż póki co weźmie się wysokie składki, a gdy pojawi się problem wypłat bardzo wysokich świadczeń, to będzie się go w przyszłości rozwiązywało. Tylko że to będzie prawdopodobnie problem innego rządu – mówi prof. Bugaj.

Antoni Kolek: Nie znosić, ale rozszerzyć limit

Dr Antoni Kolek, prezes Instytutu Emerytalnego, zauważa natomiast, że system można zmieniać w różnorodny sposób – niekoniecznie poprzez zniesienie limitu. - Rząd forsuje całkowite zniesienie limitu 30-krotności składki, a przecież można go podnieść np. do 40- lub 50-krotności składki. Rząd niestety w ogóle nie bierze pod uwagę takiego wariantu – mówi w rozmowie z money.pl.

Wkrótce Ministerstwo Finansów będzie dysponowało danymi z PIT-ów, w oparciu o które można zweryfikować, ile osób "wpadłoby" np. w limit 40-krotności. Ekspert przekonuje, że warto to przeliczyć i dopiero wtedy podejmować decyzję.

- Mogłoby to być korzystne dla budżetu zarówno w krótkiej, jak i długiej perspektywie. Do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wpadłoby więcej pieniędzy niż obecnie, ale jednocześnie w przyszłości nie trzeba byłoby wypłacać rekordowo wysokich świadczeń najlepiej zarabiającym – wyjaśnia.

Przekonuje, że jeśli zrealizowany będzie "wariant rządowy", stracą i ubezpieczeni, którzy odczują zmniejszenie wynagrodzenia, i ZUS, bo w przyszłości będzie musiał ponosić bardzo wysokie koszty.

- Tylko rząd wyjdzie na plus, bo będzie miał dodatkowe pieniądze na realizację swoich programów. Ale to korzyść w krótkiej perspektywie – dodaje Antoni Kolek.

Cezary Kaźmierczak: w ten sposób nie zachęcimy profesjonalistów, by wrócili do Polski

Przeciwnikiem zniesienia limitu składek jest Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Zauważa, że deklaracja premiera jest sprzeczna z deklaracjami rządu, że chce ściągać z zagranicy profesjonalistów.

Dodaje, że "zamiast naprawiać system podatkowy, Ministerstwo Finansów zajmuje się poszukiwaniem tytułów płatniczych na przedsiębiorców i obywateli, by mieć pieniądze na realizaję programów socjalnych".

- Agresywne formy pobierania podatków źle się dla rządu skończą. Ludzie będą się starali unikać płacenia tych podatków, w konsekwencji budżet może stracić - komentuje Cezary Kaźmierczak.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(705)
Nicky
5 lata temu
Nie zarabiam tyle, więc mnie to nie dotyczy, ale obiektywnie uważam to za złodziejstwo i pograzanie wykształconych, pracowitych specjalistów. Tych emerytur to przciez i tak nikt z nas nie zobaczy. To wszystko jest dość przerażające, bo mogą zacząć upadac firmy w Polsce, ludzie zaczną wyjeżdżać. Kto zarobi wtedy na plusy i nierobow?
pies
5 lata temu
metoda kija i marchewki ciemny naród łyknie wszystko co z tego że dają 500+, i inne granty jak ceny w sklepach idą w górę że nie nadążamy o innych podwyżkach nie wspomnę
kilof
5 lata temu
złodzieje jedną ręką dadzą 500 drugą zagrabią 1000.... złodzieje !
komunista i z...
5 lata temu
czy wszyscy ministrowie zwrócili nagrody bo jakoś cisza
Wisla
5 lata temu
stopa podatkowa w Polsce jest najwyższa w Europie....np. we Francji wynosi 3%....w Polsce ok. 25%....jesteśmy okradani przez rządzących od wielu lat i to się nie zmienia na lepsze niestety
...
Następna strona