Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Szymon Ostrowski
|
aktualizacja

Świąteczne zakupy mogą prowadzić do bankructwa. Wielki problem handlowców i dostawców

9
Podziel się:

Święta to dla wielu handlowców okres biznesowych żniw. Rekordowe obroty, spora wartość sprzedanych towarów i szansa na duży zysk. Jednak mało kto pamięta, że to właśnie w tym okresie mamy do czynienia z dużo większym niż zazwyczaj ryzykiem niewypłacalności. Jak to możliwe?

zakupy świąteczne
zakupy świąteczne (East News, Damian Klamka)

Centra handlowe pełne kupujących, półki uginające się od towarów, sklepy, w których świąteczną atmosferę widać już od listopada to znak, że sprzedawcy mają najważniejszy biznesowy czas w roku. Wielu z nich do okresu świątecznego przygotowuje się już od wakacji, a dla niektórych branż ostatni miesiąc roku to ponad 30-40 proc. rocznych obrotów. Apetyty na spore zyski rosną wraz z optymizmem kupujących, a ten w ostatnich latach jest naprawdę wyjątkowo duży. Według najnowszego raportu firmy doradczej Deloitte na temat świątecznych zakupów, polscy konsumenci deklarują wydanie na święta 1168 zł, co jest wynikiem wyższym aż o 6 proc. niż przed rokiem i najbardziej spektakularnym wzrostem wśród mieszkańców krajów analizowanych przez Deloitte. Wśród tych wydatków zdecydowaną większość stanowić będzie żywność.

- Wzrost konsumpcji w Polsce możliwy jest nie tylko dzięki programom socjalnym i wzrostowi płac, ale także dzięki wydłużeniu okresu kredytowania udzielanemu hurtowniom i sklepom przez producentów żywności, co służy utrzymaniu konkurencyjności cenowej detalistów. Producenci żywności na swoje należności czekają średnio nawet do tygodnia dłużej w stosunku do średniej z 5 ostatnich lat – mówi Grzegorz Błachnio, analityk Euler Hermes, firmy specjalizującej się w ubezpieczaniu należności.

Zdaniem eksperta, coraz dłuższe kredytowanie przez producentów żywności swoich odbiorców nie jest jednak wystarczające. Choć kredyty kupieckie są coraz dłuższe, to kontrahenci nie kwapią się z terminowymi płatnościami. A to wszystko powoduje wzrost strat, jakimi są znacznie przeterminowane należności w branży spożywczej. Jak pokazują badania, jedyny wyjątek to większa dyscyplina płatnicza przejawiana w okresie przedświątecznym w celu uzyskania dodatkowego dyskonta. Ale to mała pociecha, skoro zaraz po świętach zatory płatnicze znowu się pojawią. I to w znacznie wyższym wymiarze. Wszystko przez niekorzystne oddziaływanie zwiększonych dostaw świątecznych.

- Patrząc na handel widzimy, że największe zyski tradycyjnie mają detaliści. Dlaczego? Podstawą działalności handlowej jest bowiem kredyt kupiecki. Choć prawo zakłada, że należności powinny być zapłacone w ciągu 30 dni, to rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Realnie pieniądze trafiają często dużo później, nawet po 90 dniach albo i dłużej. Znany jest proceder reklamacji towaru przed końcem terminu płatności. Wtedy biegnie on od początku, do czasu wyjaśnienia nieścisłości. A pamiętajmy, że jeśli producent żywności nie zapłaci rolnikowi, który dostarcza mu surowiec do produkcji w ciągu 30 dni to traci prawo do rozliczenia VATu z tej transakcji – mówi Andrzej Gantner, dyrektor Polskiej Federacji Producentów Żywności.

Zmiana nawyków konsumenckich

Sytuacja jest na tyle poważna, że dla sporej grupy firm mogą to być ich ostatnie święta. Wystarczy wspomnieć sieć delikatesów Piotr i Paweł, czy też Ruch, które od kilku miesięcy borykają się z ogromnymi problemami finansowymi. Zaległości wobec dostawców, instytucji finansowych są spore. I choć ich zarządzający robią co mogą by te biznesy uratować, sytuacja nie jest do pozazdroszczenia.

- Kibicuję całemu rynkowi detalicznemu, ale model delikatesów wymaga stosunkowo dużych nakładów i wiąże się z długim okresem zwrotu z inwestycji. Jego sukces jest zależny też od zmiany przyzwyczajeń konsumentów, a to proces długotrwały. Sporym problemem polskiego handlu jest duże rozdrobnienie sklepów spożywczych, które w dodatku działają samodzielnie – stwierdził podczas spotkania firm rodzinnych w Katowicach Jan Kolański, szef spożywczego giganta Colian.

Na dodatek mamy do czynienia z mieszaniem się formatów. Lidl czy Biedronka dawno przestały być tradycyjnymi dyskontami, wprowadzają produkty delikatesowe, czy eko. A bez efektu skali trudno konkurować. Modele, które sprawdzały się w przeszłości w nowym otoczeniu przestały być efektywne.

Reakcja domina

Kłopoty z regulowaniem zobowiązań przez jeden podmiot błyskawicznie mogą odbić się na kondycji jego kontrahentów.

- Opóźnienia w płatnościach zawsze narażają najbardziej na utratę płynności ostatnie ogniwo w całym handlowym łańcuchu – przypomina Mateusz Sankowski, który odpowiada za finanse w firmie Profit.

Dziś na polskim rynku spożywczym rządzą duże sieci. Dwudziestu największych dystrybutorów detalicznych kontroluje od 50% do 60% rynku. Duża jest więc skala strat w następstwie upadłości firm z tego grona – strat nie tylko potencjalnych, ale i realnych.

– Problem przeterminowanych płatności trochę hamuje nasze inwestycje. Musimy bardziej szanować gotówkę bo nie wiemy, kiedy kontrahenci się z nami rozliczą. Sami doświadczyliśmy przez kilka lat skutków bankructwa naszego kontrahenta – dodaje Mateusz Sankowski.

- Zwiększone zamówienia często zmuszają do wspierania się dodatkowymi kredytami, co zwiększa koszty, szczególnie małych i średnich przedsiębiorców. Należy też liczyć się z często zdarzającą się sytuacją, że zamówienia są zbyt duże w stosunku do finalnego zapotrzebowania, co może być powodem kolejnych kłopotów i kosztów. Przedsiębiorcy muszą bardzo dokładnie obliczyć ile będzie kosztowało ich dostarczenie produktu do hurtu lub detalu biorąc pod uwagę ekstremalnie długi termin płatności i ewentualne poświąteczne zwroty, tak, żeby okres świątecznych zamówień nie były źródłem poświątecznych strat – zwraca uwagę Andrzej Gantner.

Już dziś straty firm spożywczych związane z nieodzyskiwanymi należnościami to prawie 2 proc. wszystkich zobowiązań, a w segmencie sprzedaży alkoholi rekordowe 5,4 proc. Wystarczy więc upadłość jednej firmy by zachwiał się cały system.

Split payment a konkurencja

Opóźnienia w płatnościach to efekt mniejszych i większych problemów dystrybutorów, zarówno tych hurtowych, jak i detalicznych. To bardzo mocno uderza w ich dostawców. Hurtownicy, działając pod presją ostro konkurującego detalu, wykazują minimalną rentowność, a przez to ich kondycja nie jest stabilna. Ratunkiem dla hurtowników jest rozwój w detalu. Niektórzy próbują otwierać własne sklepy albo decydują się na franczyzę. Do realizacji tego typu decyzji potrzeba pieniędzy. Tych nie będzie jeśli wciąż będą rosły zaległości płatnicze. Dla części producentów wybawieniem może być eksport. Ale wejście na zagraniczne rynki wymaga sporej wiedzy i odpowiedniego zabezpieczenia transakcji. Na szczęście split payment, czyli podzielona płatność, nie oddziałuje tak bardzo, jak wstępnie szacowano. Tylko w niewielkim stopniu wpływa negatywnie na konkurencję, poprzez mały szantaż. Andrzej Kowal, który prowadzi lokalną przetwórnię owoców na Mazowszu przekonuje, że zdarzyły mu się sytuacje, że kontrahent sugerował dodatkowy rabat lub wydłużenie i tak już atrakcyjnego terminu płatności. W razie odmowy płacił w formie split payment - Nie możemy wtedy dysponować pieniędzmi, które dopiero za kilka tygodni rozliczylibyśmy z urzędem skarbowym – mówi.

O problemach finansowych przetwórcy i hurtownicy mówią niechętnie. Pokazywanie swojej niepewnej sytuacji finansowej może bowiem zniechęcić nowych kontrahentów do współpracy. A to kolejny gwóźdź do trumny dla tej branży. Dla ilu firm Święta Bożego Narodzenia 2018 będą ostatnimi na rynku? Przekonamy się niedługo – zapewne w okresie kolejnych Świąt – tym razem Wielkiej Nocy.

gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(9)
kala
5 lata temu
Ja się tak zakupami załatwiłam w tym roku, że aż wpędziłam się w długi. Teraz żałuję no ale spłacić trzeba. Ustaliłam sobie też terminarz spłat, a to wszystko przez telefon bo windykuje mnie Kruk, szczęście w nieszczęściu.
Buksy Na Se...
5 lata temu
""""Split pajment """ - no , tutaj juz jest nie tylko Europa ino Ameryka z polskim bakraundem . Wszystkim czytelnikom zycze wesolego szopingowania !!!
Polka
5 lata temu
Polacy winni wspierać Polski handel
Zytka
5 lata temu
Tak... Nikt nie patrzy, dokładnie na ceny a ja tak! Od 3- 4 tygodni: orzeczy podrożały ok. 6zł na paczce (takiej 100gramowej, u nas orzechy np pekan do listopdada 11 zł, teraz 18zł za 100 gram!, włoskie z 18zł za 200g - na 25zł/200gram), pietruszka - 8zł/kg, ziemniaki 2 zł i więcej/kg, papier do kero - kupowałam w październiku za 12zł/ryza, teraz nie mogę znaleźć poniżej 18zł! Piszę tu o sieciówkach, tam gdzie kupowałam przeważnie. Jest dramat. A nikt nie pisze o takich i tak wysokich podwyżkach. Pewnie - mogę nie jeść orzechów, ziemniaków, ale makaraon też podrożał 2 krotnie! Jestem zła!
Stach Strach
5 lata temu
W Polsce prowadzenie dzialalnosci na platnosciach terminowych, a nie gotowkowych np. na miejscu, za pobraniem itp., to jakas ruletka, bo nieplacacym faktur niewiele grozi, maja to gdzies, a prawo jest tylko dla silnych i bardzo bogatych. Chetnie by zalozyl dzialalnosc, ale za to, zeby ktos obracal moimi pieniedzmi za darmo, a zaplaci w przyplywie ochoty, to dziekuje - postoje.