Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Justyna Sobolak
|
aktualizacja

Szukają skarbów. Ale nawet jeśli trafią na gigantyczny, mogą nie dostać za niego złamanego grosza

129
Podziel się:

Poszukiwacze skarbów w Polsce to pasjonaci zajmujący się tym po godzinach. Nie liczą na zysk, bo zarobić na zabytkach w naszym kraju się nie da. W celach zarobkowych można przeszukiwać polskie plaże, ale to już zupełnie inna działka poszukiwań.

Szukają skarbów. Ale nawet jeśli trafią na gigantyczny, mogą nie dostać za niego złamanego grosza
Adam Brzozowski poszukiwaniami zajmuje się od lat (Adam Brzozowski, archiwum własne)

- Szacunki mówią obecnie o około 150 tys. osób, które poszukują zabytków przy użyciu wykrywaczy metali - mówi Michał Młotek, detektorysta z ponad 15-letnim stażem, autor książek i filmów dokumentalnych. Dla każdego poszukiwacza skarbem jest coś innego. Michał Młotek najbardziej ceni znaleziska z wczesnego średniowiecza. Od wielu lat poszukuje zaginionych osad z tego okresu. - Efektem tych poszukiwań jest wiele zabytków, w tym przede wszystkim monet, które można oglądać w muzeum w Ostródzie – mówi.

Nagroda albo dyplom

Poszukiwanie zabytków jest w Polsce usankcjonowane prawnie. Można robić to tylko za zgodą wojewódzkiego konserwatora zabytków, a każde znalezisko należy oddać, bo jest własnością Skarbu Państwa. Dlatego ich poszukiwaniami zajmują się pasjonaci, bo o zarobku raczej nie może być mowy.

- Na poszukiwaniach zabytków nie zarobimy, tylko wydamy. Nawet w przypadku znalezienia skarbu o wartości 5 mln zł nie dostaniemy złamanego grosza - mówi Adam Brzozowski, znany jako Odyn, prowadzący własny kanał na YouTube. Poszukiwaniami zajmuje się już 7 lat.

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wynagradza poszukiwaczy za obywatelską postawę, przyznając jedynie nagrody. Spełnić trzeba jednak kilka warunków, w tym najważniejszy – skarb musi zostać znaleziony przypadkiem. Nagrody nie dostaną więc osoby, które poszukiwania zgłosiły konserwatorowi, ani te, które pracują w grupach archeologicznych. Drugim warunkiem otrzymania nagrody jest znalezienie skarbu, który ma dużą wartość historyczną. Bez tej wartości, zamiast nagrody, dostaje się tylko dyplom.

Zobacz także: Studnia pełna tajemnic. Odkrycie w ruinach zamku Gryf na Dolnym Śląsku

- Jest pewien śmieszny paradoks, bo jak nie mamy intencji poszukiwań i nie mamy zgody na poszukiwania, a znajdziemy przez przypadek skarb, to może nam zostać przyznana nagroda pieniężna od wojewódzkiego konserwatora zabytków. A jeżeli mamy intencję poszukiwań, a nie mamy zgody, to grozi 2 lata pozbawienia wolności. Dlatego często w artykułach w prasie czytamy, że ktoś np. wywrócił się na rowerze i ręką trafił w skarb albo ktoś szukał w lesie robaków na ryby i znalazł skarb - mówi ze śmiechem Odyn.

W Polsce nagrody za znaleziska są symboliczne. Od 2013 do 2019 roku Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wydało na nie nieco ponad 650 tys. zł. Najwięcej w 2015 roku - 202 tys. zł i w 2017 roku - 190,5 tys. zł.

- Nagroda za znalezienie zabytku stanowi przede wszystkim gratyfikację za właściwą postawę obywatelską, która pozwala uzyskać możliwie najwięcej naukowych danych o odkrytych przedmiotach. Państwo nie wykupuje od znalazców przedmiotów, które zgodnie z przepisami stanowią jego - a więc wszystkich obywateli – własność – słyszymy w resorcie kultury.

Obowiązujące prawo nie jest w Polsce najlepsze. Jak podkreśla Michał Młotek, nie wszyscy przestrzegają przepisów, przez co wiele znalezisk nie zostaje zgłoszonych. - W Polsce mamy dość restrykcyjne prawo, które nakłada na poszukiwaczy wiele obowiązków. Nie wszyscy chcą się temu prawu w całości podporządkować, co nie oznacza, że w takich poszukiwaczach nie ma pasji. Obecnie Polski Związek Eksploratorów, będący reprezentacją dużej części środowiska poszukiwaczy, jest zaangażowany w zmianę prawa. Sprawy idą w dobrym kierunku. Wszystkim zależy, by ucywilizować w Polsce naszą pasję – mówi Michał Młotek.

Plażowe skarby

Na poszukiwaniach zabytków zarobić się w Polsce nie da, ale za to da na poszukiwaniach prowadzonych na plażach. Tym pasjonaci poszukiwania skarbów się jednak nie zajmują. Dla nich skarbem jest tylko zabytek. Przeszukiwanie plaż to zupełnie inna działka poszukiwań. Adam Brzozowski twierdzi, że dochodowa.

- Najbardziej dochodowym odłamem poszukiwań są poszukiwania na zlecenie w sezonie wakacyjnym nad morzem. Sam osobiście sprawdziłem, ile znajdę w 30 dni wykrywaczem metali na polskich plażach w sezonie, nie wliczając w to żadnych zleceń. Szukałem 2-8 godzin dziennie przez 30 dni i zarobiłem więcej niż minimalna emerytura - informuje Odyn. Podczas 30-dniowych plażowych poszukiwań znalazł sporo srebrnej biżuterii, 1250 zł w gotówce i trochę zabawek.

Na plażowych poszukiwaniach można zarobić jednak znacznie więcej. – W zależności od ilości zleceń, poświęconego czasu i szczęścia, można zarobić od 2 do nawet 20 tys. zł. W jeden dzień można zrealizować nawet z 3-4 zlecenia – mówi Adam Brzozowski. Kto takie zlecenia daje? Osoby, które zgubiły na plaży wartościowe rzeczy. – Średnia cena usługi poszukiwań to 200-400 zł. Oczywiście są złote strzały, zdarza się, że jakaś gwiazda gubi zegarek czy inną rzecz wartą duże pieniądze, więc wtedy można liczyć na większą zapłatę. Sezon trwa 2 miesiące. Poza sezonem zdarzają się oczywiście zlecenia przy poszukiwaniu kluczy do auta, przy namierzaniu studzienek kanalizacyjnych, przy zgubionych pierścionkach, ale jest tego o wiele mniej – twierdzi Odyn.

Poszukiwania zlecają też archeolodzy, ale Adam Brzozowski twierdzi, że nie jest to dochodowy interes. – Praca polega na namierzaniu zabytków w wykopie, hałdach. Tu pieniądze są różne. Ja osobiście najwięcej za miesiąc zarobiłem 2200 zł. W 95 proc. przypadków pomagam archeologom charytatywnie. Wszystko zależy od przedsięwzięcia, ale nie znam osobiście nikogo, kto dorobił się dużych pieniędzy na poszukiwaniach na zlecenie archeologów – mówi.

Poszukiwacze najwięcej zarabiają za granicą. W Anglii na przykład można legalnie sprzedawać swoje znaleziska, a skarb o dużej wartości historycznej państwo odkupuje po cenie rynkowej, bo ma prawo pierwokupu.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(129)
Niebać PIS!
10 miesięcy temu
Zobaczcie co się dzieje z drewnem z naszych(rzekomo) lasów - gospodarka rabunkowa w białych rękawiczkach, jakoś nikt nie mówi głośno o tym , jak rozkradane jest dobro narodowe... :(
Kibicuję SAPE...
10 miesięcy temu
Drodzy miłośnicy poszukiwań miejmy nadzieję na dobre zmiany ale to jest PoLsKa do póki stare leniwe dziady czekającą na emeryturę siedzą u władzy i niszczą ambitnych archeologów i poszukiwaczy to nie ma co liczyć na wielkie zmiany. Saper kilku krotnie udowodnił na swoich filmach na YouTube jak archeolog sprawdził miejsca przez niego zgłoszone dwa sygnały z dokładnym namierzeniem satelitarnym drugiego sygnału archeo nie ruszył nawet a to nie lada znalezisko było wrzucę lina do filmu w kolejnym kom OBY BYŁO LEPIEJ
Magda
10 miesięcy temu
w Polsce nie ma prawa własności, bo wszystko należy do państwa czyli do partii rządzącej
Druh🙉
3 lata temu
Przepis takie same jak rząd , który je ustanowił .
Doxylus
3 lata temu
Tak macie rację, że przez ten czas obowiązywania tych nie poważnych przepisów Ministra Glińskiego nic dobrego tym nie zrobił a jedynie spowodował oburzenie miłośników chodenia z wykrywaczami metalu, a także zniósł normalność w społeczeństwie tylko zwiększył Biurokrację w kraju i upolitycznienie Kultury i wszystkiego co do tego Ministerstwa należy w tym muzealnictwo. Dlatego też mam nadzieję, że w końcu dla tych miłośników poszukiwań nadejdzie ta Upragniona normalność w kraju. W innych krajach UE zawsze jest inaczej wiele spraw lepiej rozwiązanych, a u Nas jest a głowie postawionych. Pan prezes wiele miesięcy temu obiecywał rozwiązanie problemów związanych z PKS em by docierał do wielu miejsc w kraju, gdzie ludzie mają problemy z dotarciem do większych miejscowości lub na odwrót, no i co?, ano nic to była tylko propaganda przedwyborcza zapewne, gdyż jak wyszło to wiadomo jest w wielu zapewne stronach kraju, niech przykładem będzie Inowrocław, gdzie np zlikwidowano dworzec PKS a zrobiono tylko jakieś dwa perony z zadaszeniem ito wszystko, atam gdzie był dworzec i miejsca postojowe mabyć, a może jest wielogabarytowy pawilon handlowy., a we Włocławku będzie razem PKP nowy dworzec z peronami i kasami. Tak to wyglądają słowa prezesa PiS, że w tym temacie nic się nie mówi. Czy na odbudowę czyli zrekonstruowanie Zamków Kazimierza Wielkiego to kasy wystarczy?, skoro takie inwestycje w wielu miejscach to są olbrzymie koszty?. Nie może tak być by ta władza do póki rządzi to kasę chce wydawać na prawo i lewo nie interesując się przyszłością, że te kredyty, pożyczki trzeba będzie spłacać na wiele latimoże tak być, że wielu będzie przeklinać ten,, spadek,, pozostawiony przez PiS. Tak czynić nie można o czym mówi wielu ekonomistów. Władza robi wielki błąd, że nie słucha, tylko myśli, że wie lepiej i,, jakoś to będzie, a przykładem niech będzie strącenie ponad 70 mln na wybory, których nie było, a do tego łamiąc prawo i Konstytucję. To tak zna PiS Ustawę Zasadniczą, że ciągle ją łamie? To gdzie wielu zrządzących uczyło się Prawa, kto dał dokumenty ukończenia studiów? PRAWO I KONSTYTUCJA MÓWI WYRAŹNIE W TYM TEMACIE CZY EPIDEMII CO NALEŻY CZYNIĆ,. INNEJ ALTERNATYWY NIE MA, A JEDYNIE JEST ODPOWIEDZIALNOŚĆ KARNA.
...
Następna strona