Tomasz Arabski, szef kancelarii premiera, po raz pierwszy odpiera zarzuty wysuwane przez opozycję, dotyczące jego roli i odpowiedzialności za katastrofę smoleńską. Wyjaśnia, że do tej pory nie wiedział, jak odnieść się do _ absurdalnych _ oskarżeń.
- _ W pierwszym okresie, kiedy te oskarżenia zaczęły się pojawiać, patrzyłem na nie jak na coś tak absurdalnego, że trudno było się do tego odnieść. Jak w sposób merytoryczny dotknąć czegoś, co, najzwyczajniej w świecie, jest kłamstwem? _ - mówi Arabski w wywiadzie dla _ Polski The Times _.
Komentuje też sprawę organizacji lotów. Opozycja zarzuca, że lot Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska był źle przygotowany.
- _ Ja nie organizuję lotów. Proszę o ich zrealizowanie i dotyczy to służbowych lotów Prezesa Rady Ministrów bądź osób uprawnionych do tego, by w określonych przypadkach udostępnić im samolot. Przy czym nie robię tego sam, to jest standardowa procedura. W 90 proc. przypadków nawet nie orientuję się, kto, kiedy i gdzie tym samolotem leci. Żaden z urzędników Kancelarii Premiera nie zajmuje się tym, co pani nazywa zabezpieczaniem lotu. Nie mam o tym pojęcia, ani nikt w kancelarii nie wie jak takie karty lotów wyglądają _ - wyjaśnia minister.
Według niego, opozycja wini go za katastrofę, ponieważ z czterech osób, które były zaangażowane w organizację wizyt premiera i prezydenta, żyje tylko on.
- _ Ja nadzorowałem organizację wizyty premiera. Nieżyjący szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak organizował wizytę prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Minister Andrzej Przewoźnik, sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa organizował uroczystości katyńskie pod względem merytorycznym. MSZ, w tym przypadku minister Kremer, który zajmował się w resorcie kwestiami wschodnimi, koordynował i spinał obie wizyty pod kątem dyplomatycznym. Wszyscy oni zginęli w katastrofie. A ja żyję - _tłumaczy Arabski.
_ _