Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Prywatyzacja jest niezbędna

0
Podziel się:

Skarb państwa jest ułomnym właścicielem, bo w przeciwieństwie do każdego innego inwestora nie może dokapitalizować swoich spółek – mówi Jacek Piechota, minister gospodarki.

Skarb państwa jest ułomnym właścicielem, bo w przeciwieństwie do każdego innego inwestora nie może dokapitalizować swoich spółek – mówi Jacek Piechota, minister gospodarki, gość „EKG”, programu gospodarczego radia Tok Fm.

Marek Tejchman: Ma Pan przygotowane kwiaty dla swojego następcy?
Jacek Piechota: Nie, ale wiem w jakiej kwiaciarni je kupie. Nie są jeszcze gotowe, bo mogłyby nie wytrzymać czasu tworzenia nowego rządu, który się zdecydowanie przeciąga. Do tej pory kwiaty by już padły. Mam nadzieję, że będę mógł witać swojego następcę tak jak mnie kiedyś witał Janusz Steinhoff w murach resortu.
Marek Tejchman: Ciężka jest praca w ministerstwie gospodarki?
Jacek Piechota: Bardzo ciężka. Nie chciałbym, żeby to wyglądało na jakieś szczególne żale, ale były to cztery lata dramatycznie ciężkiej pracy, od świtu do nocy, dzień w dzień. Nazywano mnie kiedyś ministrem do spraw beznadziejnych, ministrem od gaszenia pożarów, bo tak nasza gospodarka cztery lata temu wyglądała. Pamiętam swoje pierwsze dni w resorcie, gdy pod drzwiami stali prezesi hut i mówili, żebym załatwił kolejne dostawy węgla, gazu, bo w kopalni PGNiG chce im obcinać dostawy. Nie mogłem zrozumieć o co w ogóle chodzi. W pewnym momencie mnie olśniło. A płacicie za ten gaz. Nie, ale przecież to spółki skarbu państwa, nie mogą przecież nas wyłączyć. Tak się zaczynało. Cztery lata temu groziła nam upadłość pięciu spółek węglowych, czterech głównych hut, FSO, polskich stoczni. Ja ostatnio miałem bardzo ciekawą historię, bo okazało się, że przez te cztery lata konsekwentnie jedną grupę zawodową pozbawiałem miejsc pracy, żartobliwie i z pretensjami wystąpiło do mnie stowarzyszenie syndyków u mnie, w
Szczecinie, że pozbawiłem ich pracy w dużej mierze. Cztery lata temu oni zwrócili mi uwagę, w Polsce toczyło się 200 dużych postępowań upadłościowych, teraz około 20 i rzeczywiście dla nich to pozbawienie pracy.

Marek Tejchman: Czyli zadowolony odchodzi Pan z rządu?
Jacek Piechota: To może za dużo powiedziane. Odchodzę z satysfakcją ze spraw podjętych, często rozwiązanych docelowo, z niedosytem wobec spraw, których nie udało się dokończyć. Trochę z nadzieją, że następca, który obejmie stery gospodarki zechce korzystać z doświadczeń, tak jak ja starałem się korzystać z doświadczeń moich poprzedników.

Marek Tejchman: Jakich spraw nie udało się dokończyć?
Jacek Piechota: Nie udało się dokończyć programu stoczniowego, bo jesteśmy powiedzmy u jego finału, na etapie tworzenia korporacji Polskie Stocznie. Nie udało się zakończyć procesu restrukturyzacji górnictwa tak w pełni do końca, bo tym końcem dla mnie była prywatyzacja zarówno utworzonego koncernu węglowo kokosowniczego, jak i spółek węglowych. Nie udało się do końca rozwiązać problemu kontraktów długoterminowych w energetyce, a więc tworzenia fundamentalnych rozwiązać dla tworzenia konkurencyjnego rynku energii elektrycznej. Chociaż i tu projekt gotowy jest. Uzyskaliśmy właściwie pełną zgodność z Brukselą w tym zakresie. Ma następca co robić i ma przygotowane w tym zakresie koncepcje, programy, projekty dokumentów.

Marek Tejchman: Jak słuchałem i czytałem ostatnio wypowiedzi desygnowanego na premiera Kazimierza Marcinkiewicza, to koncepcje się zmieniają. Stocznie mają być nie łączone, kopalnie mają być łączone. Jest wspólny mianownik nie będzie prywatyzacji.
Jacek Piechota: Ja w tych wypowiedziach kandydata na premiera posła Marcinkiewicza wciąż jeszcze widzę więcej kampanii wyborczej, która przecież w Polsce wciąż się toczy i trwa, niż głębokich, gospodarczych przemyśleń. To jest takie po trochę jeżdżenie do kraju i mówienie tego, co chcą usłyszeć niektóre środowiska. Na Śląsku pomysły na węgiel w postaci jednego koncernu Polski Węgiel, który w ręku skupiałby wydobycie, handel, eksport, najlepiej jeszcze zaopatrzenie i najlepiej jeszcze kawałek energetyki pokutuje od dawna. Ja musiałem powiedzieć cztery lata temu swoim własnym kolegom ze Śląska: nie. Nie ma mowy o stworzeniu takiego monopolu. Dzisiaj oczywiście te pomysły znowu są odgrzewane i tego oczekuje część elit na Śląsku. Kandydat na premiera tam jedzie i im to obiecuje. W Szczecinie w moim własnym rodzinnym mieście istnieją obawy, czy korporacja nie ubezwłasnowolni stoczni, zatem może lepiej ich nie konsolidować. No to jedzie kandydat na premiera i mówi to co chcą usłyszeć ludzie. Ale kierowanie
gospodarką nie może polegać na wsłuchiwaniu się w obawy i mówieniu tak, zrobimy lub nie zrobimy tego czego się boicie i obawiacie.

Marek Tejchman: Sam Pan mówił, że z połączenia dwóch chorych to szpital powstaje nie uzdrowienie?
Jacek Piechota: To prawda. Powiedziałem to w sejmie w 2002 roku tuż po upadłości Stoczni Szczecińskiej. Stocznie wtedy: jedna była po procesie upadłości, druga na skraju upadłości. My przez te trzy lata zrealizowaliśmy program restrukturyzacji polskich stoczni, każdej indywidualnie. One musiały te programy przygotować. Zatwierdzane były specjalnie za pomocą ustawy o pomocy tak zwanym tysięcznikom, czyli przedsiębiorcom zatrudniającym ponad tysiąc osób. Te programy restrukturyzacji ratyfikowaliśmy w Brukseli, bo zawierały elementy pomocy publicznej. Procesy restrukturyzacji doprowadziły dzisiaj do sytuacji takiej, w której można skonsolidować aktywa skarbu państwa w tych stoczniach, nie po to, żeby je ubezwłasnowolniać, one mają dalej samodzielnie funkcjonować, ale tam gdzie można uzyskać pewien efekt synergii po stronie zaopatrzenia, po stronie badań, po stronie finansowania bieżącej działalności stoczni, bo znacznie lepszy jakby odbiór ma korporacja, której gwarantem bezpośrednio jest Agencja Rozwoju
Przemysłu, niż każda stocznia indywidualnie. Te wszystkie elementy miały być wykorzystane jakby, dzięki utworzeniu korporacji Polskie Stocznie.

Marek Tejchman: Dobrze, ale mówi Pan, że pomysł łączenia kopani nie jest dobry bo grozi nam monopol, a czy przy stoczniach też nam nie grozi monopol?
Jacek Piechota: W Polsce jest zupełnie inna sytuacji w stoczniach, gdzie jesteśmy na rynku światowych i konkurujemy bezpośrednio ze stoczniami dalekowschodnimi, ale również i za miedzą chociażby z Niemieckimi i sprzedajemy nasze statki nie polskim armatorom, ale sprzedajemy na rynku światowym i inna jest sytuacja w górnictwie węgla kamiennego, gdzie wciąż renta geograficzna, gdzie wciąż odległość elektrowni od kopalń decyduje o cenie węgla. Wciąż w warunkach koniunktury nasz węgiel jest konkurencyjny, bo nie ma zewnętrznej presji, bo nie ma węgla importowanego, który mógłby być tym wyznacznikiem ceny rynkowej, wyznacznikiem konkurencji, wyznacznikiem efektywności wydobycia idt. A więc sytuacja jest inna. Stocznie monopolu na terenie Polski nie wprowadzą. Kopalnie mogą i to bardzo szybko.

Marek Tejchman: Mówił Pan o stoczniach niemieckich. Do stoczni wschodnioniemieckich wkroczył inwestor z Norwegii wprowadził daleko posuniętą restrukturyzację i uzdrowił stocznie, czy ten inwestor powinien pojawić się także w Polsce?
Jacek Piechota: Zdecydowanie tak. I takie rozmowy rozpoczęliśmy zarówno w przypadku Stoczni Gdynia-Gdańsk jak i Stoczni Szczecińskiej. Są zainteresowani inwestorzy rozmowami, współpracą, ale również i kapitałowymi powiązaniami. Warunkiem było, i za spełnienie tego warunku rząd musiał wziąć tą odpowiedzialność na siebie, transparentna sytuacja stoczni, warunkiem było pewne wyprostowanie sytuacji zastanej. Nikt z inwestorów nie chce podejmować decyzji inwestycyjnych w sytuacji, kiedy nie zna produktu można powiedzieć. Nie zna do końca sytuacji, rzeczywistego poziomy zadłużenia, a to szczególnie w przypadku Szczecina, co życie pokazało iż obraz kształtowany przez poprzednich właścicieli, przez poprzedni zarząd był obrazem nieprawdziwym, na tym potknęły się znacznie lepiej wyspecjalizowane w nadzorze wykorzystania środków instytucje jakimi są banki, które kredytowały stocznie.

Marek Tejchman: A stocznie poradzą sobie trwale bez pomocy publicznej?
Jacek Piechota: Chce zwrócić uwagę na to, iż taki element pomocy publicznej, zaakceptowany przez Komisję Europejską wprowadziliśmy. Została przyjęta zainicjowana przeze mnie ustawa o dopłatach do nierentownych umów na budowę statków. To nie jest pomoc publiczna udzielana stoczniom z tego powodu, że są nieefektywne, to jest pomoc publiczna, która ma wyrównać warunki konkurencji na rynku światowym, w związku z tym, że w stoczniach koreańskich w ocenie Unii Europejskiej miało miejsce skrośne subsydiowane działalności produkcyjnej w zakresie budowy statków. Także pewien element osłonowy został trwale wprowadzony do polskiego systemu prawnego. Nie mniej jednak stocznie muszą być efektywne i muszą być konkurencyjne jeżeli dostaną wzmocnienie kapitałowe. Stocznie muszą być zmodernizowane, musi być wymieniony w ogromnym stopniu park maszynowy, a na to niezbędny jest kapitał. Tego kapitały skarb państwa do stoczni nie może dołożyć. Tutaj wchodzilibyśmy już w zakres niedopuszczalnej pomocy publicznej, zatem skarb
państwa jako właściciel jest bardzo ułomnym właścicielem, ja to powtarzam wielokrotnie, ale wydaje się dzisiaj szczególnie politycy PiSu nie bardzo sobie to uświadamiają. Skarb państwa jest ułomnym właścicielem, bo w przeciwieństwie do każdego innego inwestora nie może dokapitalizować swoich spółek, bo to jest już forma pomocy publicznej którą nie zawsze akceptuje Komisja Europejska i dobrze, że nie akceptuje, bo nasze życie pokazywało przez lata, że wspieraliśmy wiele firm, branż, sektorów nieefektywnych tylko ze względów społecznych, politycznych. Ten czas się kończy i my założyliśmy, że pomoc publiczna na restrukturyzowane sektory jak górnictwo,hutnictwo czy przemysł stoczniowy praktycznie wygasa do 2006 roku. Rząd przyjął program pomocy publicznej na lata 2005-2010. po roku 2006 priorytety coraz bardziej się mogą zmienić, one już są inne, ale mogą się zmienić po stronie finansowej, bo tak na prawdę o tym jaki jest priorytet w dużej mierze decyduje minister finansów w budżecie państw.

Marek Tejchman: Lubi Pan Lanosy?
Jacek Piechota: Muszę przyznać, że nie jeździłem Lanosem, ale wielu Polaków je lubi, jeździ, kupuje, więc są na rynku polskim, acz w niewielkiej ilości, dzisiaj podbijają rynek ukraiński, rosyjski.

Marek Tejchman: A myśli Pan, że Lanosy nadal będą produkowane na Żeraniu?
Jacek Piechota: Lanosy mogą być produkowane na Żeraniu w ograniczonym zakresie, mamy limit w postaci praw do produkcji i sprzedaży, które udało się nam o dwa lata przedłużyć, ale które wygasają. Także przedłużenie tego czasu na produkcję i sprzedaż wynegocjowane przeze mnie w Seulu miały pozwolić Żeraniowi na oddech, na dwa lata czasu na wejście inwestora, który nigdy nie wejdzie w fabrykę, która upada, która nie ma szans na przeżycie, a on musi od początku wszystko zaczynać w sytuacji, kiedy podmiot generuje tylko straty. Te dwa lata pozwalają ukraińskiemu inwestorowi wejść z nowym modelem, z nowymi modelami. Myślę że nie jest to ostatnie słowo, ten jeden model, do którego inwestor się zobowiązał w umowie z ministrem skarbu i pozwalają trwale być obecnym na Żeraniu.

Marek Tejchman: Ma Pan może jakieś dane jaki to może być model?
Jacek Piechota: Mam, bo rozmawiałem z inwestorem, ale jest to poufna informacja. Jedno jest pewne, że Żerań ma dzisiaj perspektywę przed sobą.

Marek Tejchman: Jest to jakaś znana marka?
Jacek Piechota: Jest to znana marka.

Rozmawiał Marek Tejchman

wiadomości
wywiad
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)