Pracownicy greckiego sektora publicznego wzywają rząd, by nie zgadzał się na dalsze cięcia, rozmawiając z UE i Międzynarodowym Funduszem Walutowym o pakiecie pomocy.
Do strajku przystąpili lekarze i pielęgniarki, nauczyciele, pracownicy urzędów skarbowych i dokerzy. Oczekuje się, że w południe tysiące ludzi przemaszerują do gmachu parlamentu. Strajkujący protestują przeciwko cięciom zarobków w sektorze publicznym oraz przeciwko podwyżkom podatków, za pomocą których rząd chce wydobyć kraj z kryzysu finansowego, który wstrząsnął światowymi rynkami.
Wielu Greków obawia się, że warunki, jakimi może być obwarowany pakiet pomocy wart 40-45 miliardów euro, ugodzą w ich standard życia.
Ateny - aby obsłużyć zadłużenie - muszą do końca maja pożyczyć 11 mld euro, a do końca roku 54 mld euro. Wielu analityków uważa, że Grecja nie ma innego wyboru, jak poprosić UE i MFW o pomoc, ponieważ nie zdoła zebrać na rynkach finansowych wystarczających (i niezbyt wysoko oprocentowanych) sum, by spłacić swoje długi.
Greckie gazety w artykułach wstępnych nie popierają strajków wskazując, że socjalistyczny rząd Jeorjosa Papandreu musi podejmować przedsięwzięcia oszczędnościowe i skorzystać z pakietu pomocy.